Miałam coś na kształt dobrego humoru.
Starałam się to podtrzymać, spamując głupotami.
To nieważne, że innych drażniłam, byłam sobą.
Przeklęta huśtawka.
Dlaczego... dlaczego nie umiem?
Dlaczego, dlaczego wydaje mi się, że moja inteligencja spadła?
Kojarzenie faktów, bystrość.
Przepadło.
Jestem nic nie wartym człowiekiem, bez osobowości.
Tak bardzo boję się pewnych rzeczy, że wymyślam fabuły w razie tragedii.
Co zrobię?
Zachowam kamienną twarz.
Pomocy.
Już nigdy przy nikim nie puszczą mi nerwy.
Już nigdy przy nikim nie będę płakać.
Nie usiądę. Nie zacznę rwać włosów z głowy.
Moje serce może rozdzierać ból.
Mogę czuć, jakby ktoś rwał moją duszę na setki kawałków.
To nic.
Pójdę do szkoły, będę się starać, na ile tylko dam radę.
Będę spotykać się ze znajomymi.
Będę rozmawiać.
Będę szalona.
Będę robić cosplaye i jeździć na konwenty.
Będę nadal kochać przyjaciół.
Będę pusta w środku.
Pomocy
Czasem mam tak wielką ochotę wrócić TAM.
Gdzie czułam mniej. Nie musiałam się starać.
Pobudka, ćwiczenia, śniadanie, zajęcia, obiad, przerwa, szkoła, zajęcia, kolacja, spać.
Doceniłabym wolność. Znowu.
Mimo że mam jej mało, doceniłabym tą wolność, którą mam.
Napatrzyłabym się na ludzi, którzy cierpią.
Zaczęłabym cieszyć się życiem.
Na ile?
Na tydzień? Dwa? Miesiąc?
Dlaczego... Dlaczego nie umiem się za nic zabrać?
Przypływy radości są takie krótkie.
Przypływy chęci jeszcze krótsze.
Pomocy.
Czemu się nie okaleczam?
Czego się boję?
Bólu bliskich? Opierdolu? Wzmożonej kontroli?
Powrotu TAM?
Czemu jedna głupia rzecz, potrafi mi przypomnieć o tysiącu innych, z których każda, to pojedyncza szpilka wbijająca się w moje ciało?
Chcę pomóc.
Pomocy.
I znowu...