Co emocji mi Turcja dzisiaj dostarczyła...
Ja generalnie wiedziałam, że będzie 3:2. Wiedziałam również, że Semih bramkę strzeli. A później byłam pewna, że Arda coś od siebie dołoży. Ach, oglądając ten mecz byłam taka szczęśliwa...
A wiecie, co mnie boli? To, że mecz się skończył. I choć teraz muszę zrobić wszystko, by dożyć sobotniego meczu BJK, reprezentacja zawsze była dla mnie najważniejsza i świadomość, że na batalię z Niemcami będę musiała czekać aż miesiąc, rani me herzuszko niemiłosiernie.
W ogóle mecz z Niemcami, olaboga...
W piątek będzie rozegrany! Idealnie. I-DE-AL-NIE.
Ach, i oczywiście mój szanowny małżonek całe spotkanie na ławce przesiedział. Nie wiem jakim prawem, bo Tuncay grał taki piach, że aż przykro było patrzeć.
PS. Onurku, na przyszłość pamiętaj: strajki są w porządku, a te w celu przywrócenia Gokhana do reprezentacji tym bardziej, jednak mógłbyś swoje za i przeciw ogłaszać po meczach, a nie w ich trakcie, ok? Kocham Cię, bracie.
PS2. I Semiha też kocham. O Boże, jego to kocham ponad życie.
PS3. W sumie to kocham ponad życie cały turecki kraj.