Niby coraz bliżej Święta, już za chwilę, już za moment, a ni w ząb tego nie czuć...
Nie chodzi mi o pogodę, bo mróz kocham inaczej ;) najgorsze, że nie czuć tego duchowego przygotowania.
Bo kto za przygotowania do Świąt uważa sprzątanie, latanie do Biedry lub stanie przy garach, temu serdecznie współczuję...
Chodzi mi o to, żeby w czasie wigilijnej wieczerzy móc Z CZYSTYM SERCEM - bez obłudy, sztucznego uśmiechu, wyrzekając się zupełnie swojego egoizmu - podzielić się opłatkiem z drugą osobą.
"Narodził się z stajence, chociaż mieszkał w niebie
tak bardzo kocha mnie... tak bardzo kocha Ciebie..."
Miłości!