Wczoraj tak myślałam. Wczoraj myślałam, że to już koniec. A jeśli nie? Jeśli nie miał to być koniec, to przynajmniej częściowy the end. Bo tak mi się zdawało. Kiedy leżałam i nie mogłam poruszyć żadną cześcią mojego ciała, do głowy przychodziły mi same czarne scenariusze. A co, jeśli to...? A co, jeśli tamto...? Bałam się. Strasznie się bałam. Myślałam... Ach, miałam tyle czasu na myślenie. Nie mogłam się od TEGO uwolnić całą wieczność. Wtedy myślałam o śmierci. Czy tak wygląda? Że urywa się film? I tyle? Nie było to aż takie straszne. Nie bolało. Nawet przyjemne. Podobno się śmiałam. Powinnam? Chyba nie. Chyba... A zdawało mi się, że nawet się nie trzęsłam. Że tylko stałam. Nie ruszałam się. Byłam poważna. Jak nikt. Stałam. I nagle upadłam. A potem ciemno. I znowu jasno. Leżę na plecach. I tyle. To jednak nie śmierć. Uszło ze mnie powietrze, któe i tak po chwili łapczywie wciągnęłam w płuca. Oddychałam jak szalona. Jakbym wdychała heroinę, a była uzależnionym ćpunem. A nie byłam. Więc o co chodziło? Nie miałam pojęcia o co. Dalej nie wiem. Wiem tyle, co powiedzieli oni. Co powiedzieli wszyscy. Nic więcej. Nic więcej nie zarejestrowałam w pamięci.
Podobno może to coś zmienić. Charakter? Hobby? Marzenia?! Faktycznie. Czuję się inna. Nie czuję się tą samą osobą, co kiedyś. Czuję się zupełnie kimś innym. A jakbym na całą tamtą sytuację patrzyła z boku. Była tylko świadkiem. Nie główną i jedyną chyba ofiarą. Czy to możliwe, że jestem kimś innym? Że narodziłam się na nowo? Możliwe.
Dagmaro, nie czepiam się Ciebie za ten komentarz, choć zastanawia mnie, dlaczego nie powiedziałaś mi tego wprost. Cóż, niektórzy ludzie już tak mają. Na przykład ja. Nazywa się to tchórzostwo. Na pewno też zastanawia się teraz, dlaczego o tym piszę, a nie mówię? No właśnie. Tchórz ze mnie. Wielki tchórz.
Nie chcę rozpamiętywać naszego konfkiktu. Mam nadzieję, że już go zaniechałyście. Ja tak. Nie chcę się kłócić. I nie martw się, nie będę teraz usiłowała się z Wami zaprzyjaźnić. To nie ta półka. Jesteście z wyższej szkoły, z wyższej półki. Co taka pokraka, pechowiec i niezdara jak ja może chcieć od Was? Otóż nic. Poprostu zapomnienia tamtego konfliktu. Dziękuję i do widzenia.
Olka? Olka! Czy Ciebie już nie ma na tym świecie? Nie odzywasz się. Nie chodzi mi tu o Was [Olu i Ewelino], lecz o pewną osobę, która nie daje znaku życia od Majówki chyba! Olka, co się dzieje?!
Uff... rozpisałam się. Ale co mi tam, raz się żyje. Miałam wczoraj i dziś dużo czasu na przemyślenia. I nie żałuję tego. Cieszę się, że skończyło się tylko na tym. Że nie doszło do niczego więcej.