Czasem chce stąd uciec,choćby w inną przestrzeń.
Bo nie dostrzegam sensu,po co tutaj jestem.
Czasem uciekam i nie rozmawiam z nikim.
Myślę nad sensem życia,sensem kolejnej linijki.
Słucham ciszy by pozbierać myśli.
Myślę wtedy o tych co już z tego syfu wyszli.
Zamykam się w sobie by wylać to na kartkę.
Wiem,skrzywdziłem wiele osób,nawet własną matkę.
Ciągle boję się co jeszcze się wydarzy.
Nie mam sił by żyć,brakuje sił by marzyć.
Znam rzeczy które rozdzierają moje serce.
Widzę niewidzialną krew,która kapie mi na ręce.
Widzę jak patrzą te niewinne twarze,
które skrzywdziłem kiedyś,na łamach różnych zdarzeń.
Myślę teraz o nich,serce się napełnia żalem.
Przepraszam jeszcze raz,choć nieraz przepraszałem.
Krzywdziłem ludzi których w głębi kochałem.
Było już za późno kiedy to zrozumiałem.
Dziś los się odwraca to ja jestem krzywdzony.
Brak miłości,ból,łzy,brak mamony.
Życie w końcu daje mi pokute.
Codziennie rano wstaję z innym sumienia wyrzutem.
Nie szanowałem ludzi,a teraz poznaję tego skutek.
Wiem,że dawno mnie tu nie było.Ale miałem mały przestój w życiu...Musiałem pare spraw pozamykać a inne pootwierać...Te otwieranie wcale nie wyszło na dobre tak do końca...Ale no ba...Życie...