tutaj to, claro, kochając sie z aparatem.
jeszcze w kolorze blond.
a teraz otaczaja mnie piosenki malenczuka.
aaaah.
i czytam Coelho.
w ogole to się porobilo...
chaos wewnetrzny.
aaaaayayaya.
liczy się pierdolniecie, co?
chce do krk...ewentualnie do wawy...
ale do hiszpanii to pojechalabym z nawiekszym bananem na mordzie.
czy w hiszpanii sa lodowiska?
hmmm... najbardziej to potrzebuje goracego hiszpana*.*
zimno.
spac.
dobra tam, z fartem.
nie wiem czemu istatnio mi sie przypomnialo to pozegnanie felippe
i wszytkim tak mowie xDDD