23 54. Po pół roku skończyła mi się cierpliwosc, mam wszystkiego dosyc. wszystko jest tak zjebane. Moge tu siedziec i równie dobrze nie istniec, mam dosyc ciągłego udawania, że wszystko jest ok, mam dosyc ciągłego oglądania jak ludzie mają śmieszne problemy, mam dosyc mojej "rodziny", mam dosyc mojego śmiesznego w kółko powtarzającego się życia, mam dosyc wstawania rano wiedząc że jedyną dzisiejszą atrakcją będzie ponowne połorzenie się do łózka w nocy, mam dosyc szukania jedynej osoby która by mnie chociarz rozumiała, zaakceptowała.. mam dosyc też słuchania że nie powinienem jej szukac to sama przyjdzie, mam dosyc codziennych twarzy które tylko samym zachowaniem potrafią zniszczyc małą róbe powstania z kolan, mam dosyc patrzenia w lustro widząc moje odbicie; zniechęcone, bez życia, bez chęci, z podkrążonymi oczami, bez małej nawet próby uśmiechu .. Jestem osobą o 2 różnych dłoniach; prawą symbolika oznaczającą tą ważniejszą która jest cała pomarszczona, zniszczona w bliznach i siniakach; mówiąca mam dośc, dobij mnie, nic mnie nie czeka, ludzie potrafią tylko ranic, przeżyłam wiele.. już dośc, oraz lewą gładką bez zadrapania.. niestety zimną; nie raguje już na to, już dośc niech sie dzieje co chce, z nutą kurwa, ratunku pomórz mi chcę ci zaufac ale... nie potrafie sie już otworzyc przed tobą, nie umiem już tak... Kiedy jest kres człowieka? kiedy mówi stop? kiedy nie potrafi zaufac czy sie otworzyc? kiedy traci swoją wiarę, religię i przekonania? kiedy zaczyna już samemu działac przeciw sobie ? kiedy desperacko szuka pomocy wiedząc że jej nie znajdzie ? Może wszystko razem ... Dobro i zło ? bzdura.. Przeszedłes więcej lub mniej? bardziej prawdopodobne ... człowiek chce brac i brac.. a kto będzie dawac?.. Czego chce? wewnętrznego spokoju, wiedziec że bliska osoba nie cierpi.. ale najpierw trzeba ja miec tak jak powód do życia.. nie wiem jak można ufac ludziom po tym jak w kółko ich ranią, nie wiem także jak nagle można sie wyzbywac ludzi ze swojego życia. utraciłem już prawie wszystko w życiu .. rodzine, przyjaciół, "podobno" miłośc, zaufanie, nadzieję, chęc i wewnętrzny płomień.. upadłem niżej niz ktokolwiek. potrafiłemolewac złe uczucie, potrafiłem oszukiwac sam siebie, potrafiłem zaprzeczac i kłamac, nauczyłem sie nie ufac, po tym było już gorzej nauczyłem się wyzbyc uczuc. potrafiłem prosto w twarz niszczyc człowieka proszącego o pomoc bo po co to robic skoro to ludzie mnie skazali na podobne stany, potrafiłem zostawic wielu przyjaciół bez słowa, potrafiłem nic nie czuc... a teraz potrefie już tylko się patrzec jednocześnie czując ból, widzac jak wszystko idzie do przodu ale już bez sił, bez chęci zmiany, nie potrafię już nikomu zaufac ani przed nikim się otwarzyc, chce zniknąc i nie czuc ze cos sie jeszcze dzieje..............