Będę żyć, jakby jutra miało nie być.
Będę latać jak ptak przez noc,
czuć zasychające łzy na twarzy.
A dzisiaj bardzo aktywnie spędzony dzień. Po treningu myślałem, że wysiądę. Cholerny upał. A potem to rowerek, squash, hamak - i tak oto w spokoju, bez więszkej ilości otaczających mnie osób spędziłem Friday. Teraz sobie odpoczywam, a jutro lecimy z Olką podbijać Inowrocław. Muszę przyznać, że mimo braku jakiś określonych zadań, jakiś planów - te wakacje są świetne. Na razie nie myślę, co będzie potem, bo w sumie mam wydygane trochę na to wszystko, co nadejdzie. Cieszę się tym, co jest teraz - holidays. :3
P.S. 'Mina srającego kota na pustyni', no ale nie mam innych zdjęciów.