Upał, gorąc, skwar. Nie wiem jak inaczej nazwać to, co dzieje się za oknem. Istne piekło. Z domu mi się nie chce wychodzić. Tzn. wychodzę najwcześniej po 18:00. ;d Poza tym na basen nie chodzę, bo.. no, i sama nie wiem.
Bo już mnie nie kręci, i tyle. ;P
Dzisiaj przyjeżdża do domu ten mały szogun (czyt. mój brat.) Zgon. Nie przeżyję tego.
Angela sobie wyjechała do Zakomanego. (czyt. Zakopanego) Ale mam luuz, bez kitu. xdd Tylko, że teraz wydzwania w najmniej oczekiwanych momentach, a o esach już nie wspomnę. ^^ Nie no, zabije mnie, jak to przeczyta. ;dd
Co do zdjęcia: z moją Miką. ;** Z wypadu na miasto, kiedy było strasznie gorrąco, i musiałyśmy kupować litrową wodę niegazowaną. (!) Kocham Cię Mika, będę tęsknić w gimnazjum. :( ;***********