photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 7 LUTEGO 2013

Siódmego lutego:

tracę kolejny dzień, którego także nie wykorzystam. Przesiedzę go w domu przed komputerem, oglądając głupie sezonowe seriale, które niczego nie uczą, przedstawiają tylko prymitywne problemy idealnego świata, który i tak jest sprawą bardzo idywidualną u każdego durnego człowieka, który myśli, że podczas swojego krótkiego i mizernego życia coś zrobi co będzie miało jakiś sens w przyszłości. Gówno prawda. Każdy zdechnie prędzej czy później, rozgnieciony jak robal pod zębami Grylsa pod presją stresu, pod presją samej w sobie presji, już nie mówiąc, że ze starości. Zaczynam odczuwać z jaką prędkością się poruszam, widzę każdą sekundę, a każda z nich ucieka ulotnie, tak szybko, że nie zdążysz się obejrzeć, gdy kalendarz Cię dogoni i nie będzie już czasu na żal, nie będzie czasu na poprawę.
Nie potrzebuję nikogo, udało mi się zauważyć, że uwolniłam się od zależności ze strony innych. Już się nie boję, już mi nie zależy. Dawka maksymalnego stresu zniszczyła mnie, ale także wzmocniła. Kiedy człowiek zostaje sam przestaje doceniać innych, którzy byli, odeszli, ale nadal uważają, że są. To śmieszne, że problemy ludzi zaczynają mnie tak mało obchodzić. Ja, która stawiała szczęście innych ponad swoje własne widzi dzisiaj tylko swoje odbicie. A może na moim własnym szczęściu również przestało mi zależeć? Nie zależy mi już na niczym..