Nie mogła już wytrzymać. Swoimi łzami napełniła całą wannę.
Weszła do niej z żyletką w ręku, usiadła, przyłożyła ją do
nadgarstka. Nie była pewna, czy na pewno dobrze robi.
Cały czas płakała. Czekała na odpowiedni moment.
W końcu nacięła skórę nadgarstka. Zabolało.
Zrobiła tak jeszcze wiele razy. Krew sączyła się z ran,
spływając po ręce do wanny. Wtedy przypomniała sobie, że ma
jednak dla kogo żyć. Niestety było już za późno.
Umarła w wannie pełnej jej własnych łez i wciąż jeszcze spływającej krwi po rękach.
*autorstwo własne.