A on tak po prostu
chciał wzlecieć w górę
jak najwyżej,
by jak najdalej mieć do upadku.
Zobaczyć słońce
doświadczyć ciepła,
może kochania
Nie miał nic do stracenia.
>>Wszystko albo nic<<
I tak nie mógł wrócić tam
skąd przybył,
a czy tam gdzie frunął
byłoby lżej?
Czy ta otchłań nie była zbawieniem?
To już wie tylko on.
Mimo to szkoda.
Bo chciał się wzbogacić
a runął
jak kamień w wodę
jak słowo wypowiedziane
w przestrzeń.
Na drogach, które wybierasz,
tam czeka też śmierć.