Próbowałeś kiedyś walczyć ze sobą? Wmawiać sobie, że masz rację, choć tak naprawdę nawet się o nią nie otarłeś? Mówić, że jest dobrze, a wewnątrz czuć wybuchające cząsteczki kłamstwa? Miałeś kiedyś tak, że idąc ulicą, zatrzymałeś się by przez dłuższą chwilę móc zastanowić się po co to robisz? Za chwilę wsiądziesz do autobusu, wejdziesz do domu, zamkniesz się w swoich czterech ścianach i znów będziesz odświeżał wyryte głęboko w mózgu zdanie "Jest dobrze". I tak do wieczora, aż po raz kolejny nie odechce Ci się żyć. Aż nie zanurzysz ciała w wannie, wstrzymując oddech. Będziesz się męczył tak długo, dopóki nie dotrze do Ciebie, jak jest naprawdę. Dopóki nie zrozumiesz, że tak w ogóle to nie ma życia, to tylko odwieczna walka ze śmiercią. Nie ma ludzi, to tylko fałszywe hieny. Nie ma nic, bo nikt dziś się nie stara. Podobno nie warto(...) Zadziwiające jak duża przepaść jest pomiędzy tym kim jesteśmy naprawdę, a jak widzą nas ludzie. Czasami mam wrażenie, że nawet najbliższe osoby nie do końca znają moją duszę. Ostatnio usłyszałam, że jestem taka cicha i małomówna. Cóż, ja po prostu nie mam ochoty rozwodzić się na tematy, które mnie nie obchodzą i mówić cokolwiek, żeby tylko mówić. Jeżeli już ktoś otwiera usta, to powinno to być z sensem. Uważam, że dzięki temu nikogo nie udaję i jestem prawdziwa. Poza tym, mam swoje zasady, nie dla mnie wydzieranie się i chamskie przerywanie innych rozmów, aby tylko samemu coś powiedzieć. Grunt to kultura, a niektórzy o niej zapominają. Jednak tak naprawdę mogę dużo powiedzieć i jestem rozgadana, gdy rozmawiam z wartościowymi osobami. Lubię rozmawiać z ludźmi, potrafię to robić nawet godzinami, tylko jeżeli złapię odpowiedni kontakt z rozmówcą. Jednak po części ona miała rację. Ostatnio coraz rzadziej zabieram głos. Wolę słuchać i przyglądać się innym, niż odkryć samą siebie. Może powinnam bardziej otworzyć swoją duszę i dać się poznać, niż ukrywać się za bramą małomównej osoby.
ps. i miss you