Jak na człowieka, który był na imprezie, spał 3 godziny wstał i pojechał 300km to wyglądam dobrze
O matko co się dzieje w moim życiu.
Za dużo, za szybko, zbyt skomplikowanie.
Tyle rzeczy na głowie, tak mało czasu, tyle niewiadomych.
Takie rzeczy co się dzieją nigdy wcześniej nie miały miejsca. Ciężko jest mi to określić. Najgorsze to czuć to wewnątrz.
Niby idę dalej ale jednak stoję w miejscu. Z jednej strony wyruszam w podróż ale jednocześnie zostaję w tym samym miejscu. Niby wszystko składa się w całość ale żadne z tym nie ma ze sobą powiązania. Niby...
Coś się zmieniło, ja się zmieniłem. Życie stało się inne, takie niepodobne.
Nie ma ryzyka nie ma zabawy, zaczynam podejmować ryzyko. Uczę się w którym momencie muszę się pohamować bo jednak jakiś rozsądek trzeba zachować. Przestaje się bać bo nie ma czego się bać. Każdego czeka taki a nie inny los, trzeba przeżyć to wszystko tak aby mieć chociaż jedno miłe wspomnienie.
Za kilka/kilkanaście tygodni znikam, znikam na długo. Wiele się zmieni, to już nie będzie taki świat jak znam, ja nie będę takim jakiego świat mnie poznał. Zmiany będą nieodwracalne, duże i widoczne. Mam nadzieje, że widoczne. W tym czasie okaże się kto ile jest wart, ile ja jestem wart. Na razie nadzieja zostaje tu, poczeka aż wrócę, tam może mi się nie przydać.
Jak to wszystko się nie klei, nie ma spójności. Brakuje mi tego elementu wiążącego wszystko w całość.
Starać się to wszystko ukryć? Próbuje ale nie jestem w tym dobry.
Stawię czoła wyzwaniom oraz przeciwnością losu, postaram się.