Jest tak samo, może tylko trochę smutno. I nie mówisz dobranoc, i nie mogę przez to usnąć. I może trochę pusto, i znowu jest to rano. I znowu uwierzyć trudno, że marzenia się spełniają.
A nie wystarczy słowo, by coś wiedzieć tu na pewno. I nie wystarczy słowo, by powiedzieć jak jest teraz, i nie byłbym tu sobą, mówiąc, że się chcę pozbierać. I że umiem, i że potrafię, że się nie wkurwię. I tak jest u mnie, lepiej znacznie, naprawdę. Po co mam ściemniać jak zawsze? Rozumiesz? Bo ja wciąż chyba nie, najwyraźniej, ej w kurwę..
Dzisiaj Cię nie ma, wtedy byłaś i teraz znaczenia nie ma, kurwa, nie ma dziś.
I wezmę oddech, przetnę aortę Tobie, bo wolę żebyś nie istniała, niż żyła obok mnie. I kiedyś to zrobię, więc przygotuj się na dłonie we krwi, i próbując złapać oddech, powiem 'Kocham Cię' ostatni raz już Tobie, to rozwiąże problem.
Mam pistolet, dwa naboje i nas dwoje, to koniec.
I próbuję się ogarniać, ogarniać, ja wciąż żyję miłością, tak.
I najgorsze, że ta historia jest prawdziwa. Tak jak to, że chciałem żebyś tu była szczęśliwa, ale ze mną.
A twoje oczy to już nie moje okno na świat. Gdyby nie to, zniknąłby mi wreszcie z oczu płacz, a z ust: "kurwa mać, kurwa mać i kurwa mać!"
I gdyby nie to wszystko, to byłoby dobrze wiesz, a tak poza tym, to wcale nie jest okej, nie jest okej, cześć..
Co będzie dziś? Nie wiem, nie wiem. To może jeden z Twoich najlepszych dni, albo najgorszych i możesz stracić wszystko lub nic. Więc po prostu nie wiem co będzie dziś.
Czuł jej dłonie, budząc się tak koło niej nazajutrz, poczuł chwilę się jak gdyby był po tamtej stronie raju.
Choć krył łzy, pisał wciąż do niej listy z więzienia, że dla takich jak my nasz dom jest tam gdzie nas nie ma.
Los mu wystawił przedstawienie, jeszcze nie wiedział, że to ona zagrała w tej scenie.
Postaw się na jego miejscu poczuj tą pierdoloną bezsilność.
Oddech cię boli jakbyś w krtani miał nóż, więc oddychasz powoli by nie zranić swych płuc.
Krzywy kręgosłup, bo życie nie jest proste i kopie cię po dupie coraz częściej jeszcze mocniej.
Za oknem jesień, to już jest chyba trzecia w tym roku. Widocznie niebo ma do opłakania sporo, dlatego daje klimat przemijania tym wieczorom kiedy jestem znowu sam, ciągle moknął serca miast
zawsze, gdy otwieram okno i patrzę nocą na Gdańsk.
Złotko, patrzyłaś na mnie słodko tak, a Twoje oczy to było moje okno na świat.
Ja wierzyłem cały czas, podobna wiara czyni cuda.
Mogę dać Tobie wszystko i być Tobie tak bliskim i chcę tylko Ciebie w zamian, bo to Ty jesteś tym wszystkim...
Wiem, wszystkie starania nagle na nic. Zawiedziony aż do granic, jak mogłaś mnie tak zranić...?
Spójrz na mnie, chociaż jeszcze raz, proszę... Choć przez sekundę zainteresuj się moim losem.
Problem w tym, że nie mam ciebie, ale kto by tam się przejął..