Stworzę świat, w którym nawet będąc sam
Z muzyką utworzymy pełnię.
Mam coraz więcej pytań, a na nich warstwę kurzu
Bez odpowiedzi, nawet hipotezy żadnej w mózgu.
Ileż można obiecywać sobie, że będzie dobrze?
Jednocześnie czując, że nadciąga najgorsze.
Wiem jedno choć ludzie wybaczają
Zapomnieć mają ciężko i często nie zapominają.
Jedyna droga do przemian to przestać bać się wyzwań.
Obiecałem sobie, że nigdy nie stracę wiary
Dziś mam to w dupie, czaisz? Wokół mnie białe ściany.
By przeżyć tłumaczę sobie tak, bez szczegółów
Że jestem tylko jednym spośród zagubionych tłumów.
Obiecaliśmy sobie wszechświat
Nie słowami, obiecały nam to nasze serca.
Patrząc z perspektywy czasu widzę, jaki byłem głupi
Pewnie dalej jestem, przyszłość mi powie czemu.
Obiecuję sobie co dzień, że zmienię coś
W swoim życiu, w mojej drodze do dobrobytu, wciąż.
To, co wczoraj było mądre, dziś cechuje głupich
A to co dziś jest mądrością jutro może nie mieć sensu.
Wczoraj obiecałem sobie, że nie będę palił
Dziś szukam wzrokiem ostatniej fajki z paczki.
Widzą cudze błędy, ale nie widzą, że to zwierciadło.
Nie wierzę w przeznaczenie dziś, zbyt wiele mam na sumieniu
Żeby bezkarnie iść i zwykle śmiać się z własnych grzechów.
I choć łamię często dane obietnice, i wstyd mi za to
Ale gdybym znał przyszłość wtedy nie obiecywałbym nic za darmo.
Kto dalej? Piszcie
Na razie mam propozycje Dioxa i Miuosh/Onar.