jestę ciotę.
i brak mi ciebie, wiesz? po tylu miesiącach, po tylu dniach, gdy myślałam, że już mi nie jesteś potrzebny. po tym czasie nadal szukam twoich oczu, chcę złapać twoje spojrzenie, nadal dostaję palpitacji serca gdy widzę cię w tłumie. nadal nie mogę pozbyć się tej pieprzonej nadziei, że kiedyś chociaż popatrzysz na mnie i uśmiechniesz się. miałam zapomnieć, zarzekałam się, że już nigdy nie spojrzę na ciebie myśląc "zależy mi, wiesz? szkoda, że nie możesz tego usłyszeć". przyrzekłabym sobie jeszcze raz, że od dziś nie będziesz nic znaczył, ale po co kłamać? nie ma w tobie nic nadzwyczajnego, nie różnisz się niczym od większości, pokazałeś mi, że jesteś bezczelnym idiotą, ale nie potrafię, nie potrafię sobie tego do końca uświadomić. nie potrafię wymazać z głowy widoku twoich oczu. nie potrafię. czy właśnie z tobą przegrałam?
ale i tak tego nie okażę. zawzięcie będę twierdzić, że dla mnie nie istniejesz.
kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą...