nie potrafię tego zrozumieć.. tej nieobecności.. w jednej minucie jest człowiek, a w drugiej już go nie ma. najpierw opowiadasz mu wszystko o sobie, o planach jakie masz, zna Cię lepiej niż Ty sam siebie, a potem tak nadzwyczajnej w świecie, nie masz w ogóle do niego dostępu. stojąc obok Ciebie czujesz, że jest jakiś obcy, a przecież taki nie był, pamiętasz go.. pamiętasz wszystko co z nim związane. jesteś przesiąknięta wspomnieniami, aż do szpiku kości. nie możesz pojąć tego, dlaczego to wszystko potoczyło się tak, a nie inaczej.. wciąż myślisz, że to jest jakiś głupi żart, że on niebawem wróci, że to wszystko się skończy i okaże jednym wielkim nieporozumieniem.
Boże, pozwól mi go dotknąć, poczuć, przytulić. Pozwól by był blisko. Daj mi go. Całego, na kilka sekund, pozwól spojrzeć w oczy, lekko dotknąć dłoni. Zniszcz wszystko, każdy kilometr, dzielący mnie od szczęścia.
___________________________
tknij go, a upierdolę Ci łapy, dziwko.