dawno mnie tutaj nie było. nawet nie umiem określić dlaczego. chyba zrobiłam sobie
małe wakacje od bycia tutaj. ale to nieistotne. jedyne co jest teraz na pulpicie
każdego człowieka uczęszczającego do placówki edukacyjnej, to to, że
kończą się te dwa miesiące błogiego lenistwa.. bezwątpienia były potrzebne.
każdemu. mi do pobycia z przyjaciółmi, odespania, wyleżenia, przejedzenia
i setek innych czynności o których marzyłam przez cały rok szkolny.
wszystko to było tak na wyciągnięcie rąk. ponadto zrobiłam krok.
dość spory krok, by moja pasja mogła się rozwijać. dwa razy warszawa,
kraków, oświęcim. nowi ludzie, nowe doświadczenie. było to ważne, ale nie
najważniejsze. najważniejsze były te dni z wami. czy ze łzami w oczach
czy z uśmiechem. nieistotne. mogłyśmy trochę zaszaleć. z moimi gwiazdkami
zaliczałyśmy spacery, wyjazdy po nic i rzecz jasna wylegiwanie się na
matejki trzydzieści cztery przy eremefie. z melanżowiczkami w składzie
łabuzek, żabińska, sekuła, leżuch plus ja organizowałyśmy ogniska,
noclegi na sikorskiego i jazdy tu i tam. ale prócz tego szaleństwa i najlepszych
pod słońcem babeczek żaby mam w sercu dni z Tobą. dni pełne ciepła
w sercu, spacerowania, leżenia na ogrodzie i rozmów. dzisiejszy kraków
uświadomił mi jak bardzo jesteś mi bliska i jak bardzo kocham nasze pierogi ruskie,
które tak smakują tylko z Tobą. czym zasłużyłam sobie na taką przyjaźń?
wiesz, że Cię kocham? już tak na stałe? niezmiennie? :)
nie zapomniałam też o dniach z tymi, z którymi łączą mnie więzy krwi.
ciesze się, siostrzyczko, że się udało. że idziesz do przodu.
Wam.. nie było Wam łatwo, ale wiecie, że was kocham i starałam się jak mogłam,
żeby było lżej. dziękuję za dwa tygodnie na północy polski. morskie
powietrze orzeźwiło myśli. odpoczęłam. i słusznie, bo od jutra szkoła.
w kalendarzu zapisałam kilka punktów. zobaczymy czy uda się je zrealizować.
ponadto będe musiała trochę porządzić, ale nie jakoś damy radę.
sukienka sama się nie wyprasuje, włosy same nie umyją, a pokój sam nie posprząta.
w związku z czym kończę. oduczyłam się pisać tutaj. mówię szczerze.
muszę na nowo otworzyć myśli i serce. nie płaczę z powodu początku
dziesięciomiesięcznych zmagań z nauką. będziecie blisko, trzeba piąć się
w górę, a przecież to i tak nieuniknione. jedyne co mnie martwi, to to,
że w maju liceum będzie już dla Ciebie przeszłością i będziesz te 4o km stąd.
wiem, że to nie tak wiele, ale z kim będe wieczorami pijała herbaty?
nie chcę o tym myśleć narazie. w chwili obecnej muszę wytężyć umysł
i zastanowić się gdzie zapodziałam piżamę w kurczaki?