musze się wypisać.. w sumie to jestem smutna. tak cała, wewnątrz i na zewnątrz.
pocieszam się Comą. spędziłam wieczór z zajebistym chłopakiem jeżdżąc
po jakichś chaszczach większych dwa razy ode mnie terenowym autem.
pogadaliśmy na milion życiowych tematów. dziękuję M, za odskocznie.
pierwszy raz od tamtego sierpnia dałam się porwać. i w gruncie rzeczy
powinnam się uśmiechać. ale wiem, że czułeś się nie jak przy kobiecie,
ale.. dziecku? nastolatce? nie wiem jak to nazwać. martwi mnie to,
bo z moim bagażem doświadczeń czuje się tak koło trzydziestki.
to smutne. a najbardziej to, że zaczynam się bać. że moje plany
o domku z ogródkiem, dwójce dzieci i psie legną w gruzach.
że nie będzie już tego łał. zachwycania się sobą i takiego
nic nie mówienia, które daje radość. to na prawde smutne..
szczególnie, że czuje się z tym trochę sama.
jesteś kilkadziesiąt kilometrów stąd, tęsknie..
szkoda, że nie widzisz, że marze byś mnie przytuliła..
lecę do pachnidła, które dalej męcze. nic nie będzie już
takie samo..