{odkrywam w sobie siłę i odwagę,
o których wcześniej nie miałem pojęcia.
pozwalają mi wniknąć w nieznane zakamarki mojej duszy,
daje ponieść się prądom i rzucam kotwicę u brzegu
wyspy, do której mnie zawiodły..}
i powiedz mi, że łzy, chore myśli
i brak chęci na cokolwiek kiedyś nie minie.
no powiedz mi, a nie uwierze..
walka o szczęście jest trudna.
choć jest to pojęcie względne,
no ale.. dla tego czegoś w sercu - warto. (:
a gdy tylko osiągnę stabilizacyjny spokój,
będe najszczęśliwszym człowiekiem pod Słońcem.
i niech się dzieje co chce, ale..
musi być dobrze i koniec kropka !
i pamiętam do teraz smak moich łez,
z tego czasu, gdy potrafiłam cały dzień
nie ruszać się z łóżka leżąc z chusteczkami i
mineralną, żeby łzy nie skończyły
i było mi tak ciężko złapać nawet najmniejszą nadzieję.
wtedy nie wierzyłam, że sobie poradzę, ale..
Bogu dziękować za te uśmiechy, które przywracają
jakąkolwiek chęć do życia, o ! <3.
spokojny wieczór z ICH słowami,
herbatką w owieczkowym kubku
i przyjemnymi dźwiękami, ot co.
dobranoc, pchły na noc ! ;*