Niewinna nadzieja...
Pewnego dnia się obudziłem..
nic wielkiego nie zrobiłem..
mimo złego stanu zdrowia do babci pojechałem..
o przyjeździe kuzynki wiedziałem...
mimo choroby...
ta mała zobaczyłem...
Nad sobą się zastanowiłem..
...co przede mną..
osobą złą...
co w życiu zrobiłem...
nie te co trzeba lądy odkryłem..
Ale dzięki tej małej nadzieje odzyskałem...
lepiej na świat spojrzałem...
moc miłości.. rodziny na nowo odkrywałem...
instynkt rodzicielski rozbudziłem...
czy nie za szybko;p..?
matura.. ale która..??
kiedy..??
dla mnie to temat daleki..
ja jestem daleko..
gimnazjum czy połowa studiów.. sam nie wiem..
wiecznie zagubiony...
już nie zraniony...
lecz nie do końca rozbudzony...
krocząc do przodu nie znając drogi...
wciąż coś wpada mi pod nogi...
choć cały świat zdaje się być złowrogi...
jeszcze nie połamałem nogi...
choć już nie wiem czy nie stanąć w miejscu...
oddać się złu..?