a to my i nasze kabanosy!
Właściwie to co napiszę jest do przewidzenia. Było cudownie. Jak zawsze. Z kursowiczami nie może być inaczej.
Gdziekolwiek jesteśmy, cokolwiek robimy pompkujemy się z wszystkiego.
Za krótko, zdecydowanie. Z nimi to ja nawet i miesiąc bym mogła siedzieć w jakimś przedszkolu, gdzie są malutkie kibelki. Jedyne co mnie martwi, to to, że kurs się zakończył.. a nie łatwo jest zebrać 16 osób, żeby się spotkać. Musimy pójść do Butowa, pieszo!
Wczorajsze zakończenie w skrócie - pociąg, Mc i kible, dziwne jabłko, autobus niskopodłogowy, który sunie po asfalcie, lidl, przedszkole, ogólny szał - infolinia! , spotkanie indywidualne, pełno stresu, kolacja, świeczkowisko - chwila prawdy, długa noc, chowanego - tu jest szyba! , foch na Miśka, ogarnianie wszystkich sal i szukanie kluczy, prawda czy wyzwanie, Kinga robiąca jajka na twardo, Adi robiący kogel-mogel, zamulanie, bieganie po przedszkolu, układanie klocków o 6 rano. Dziś sprzątanie, zajęcia bardzo ciekawe, na których myślałam, że zasnę, autobus, dworzec, zapiekanki i do domu :)
Nie widzę was 5 godzin a już za Wami tęsknie, pewnie dlatego , że koooocham was, każdego z osobna, całym serduszkiem. :*