powiadają, że nic, co dobre, nie trwa wiecznie.
z drugiej strony podobna przypadłość dotyka również rzeczy umiarkowanie pozytywne, a nawet całkiem złe.
z czego jasno wynika, że nie ma tego dobrego co by na dobre nie wyszło, każdy kij ma dwa końce, a gdzie kucharek sześć, tam trzeci korzysta.
czy jakoś tak.
w każdym razie, skończyły się także wakacje.
czas na studia.
obowiązki, to ostatnia rzecz, o której marzyłem, po prawie 5 miesiącach wakacji. no i okazało się, że nie taki diabeł straszny.
najgorszy jest lęk przed czymś, czego nie można nazwać.
samo studiowanie to czynność niezwykle przyjemna, przynajmniej na razie. wykłady są ciekawe, a profesorom dobrze z oczu patrzy.
nawet pani Jaracz.
chociaż nie jestem tego do końca pewien, albowiem na owym wykładzie, sen mnie zmorzył natychmiastowo.
jednak najbardziej pozytywnym zaskoczeniem było zupełnie cos innego.
a mianowicie ludzie.
ludzie jak zwykle nie zawiedli. nowe zwyczaje, nowe osobowości, nowe charaktery.
i ten jeden, który poznałem lepiej.
taki.. znajomy.
czułem się, jakbym rozmawiał ze sobą.
i nie sądziłem, że po dwóch dniach znajomości będę.. za tym tęsknił.
ale ludzie muszą czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się powrotem..
myślisz, że chory rozum można odróżnić od chorej duszy?
pytam z ciekawości.
ja miałem chore wszystko. każdą pojedynczą komórkę.
ale to już minęło.
może nie jestem całkiem zdrowy, ale z pewnością jestem uleczony.
a może jednak nie..?
M.