Okazało się że jestem gównem. Mam ochotę wyć jak pies, albo umrzeć. Może umre z miłości? Fajnie by było, taka pieprzona szlachetna śmierć. Teraz nie nawidze z miłości, jestesm cholernie zazdrosna, jest tyle pięknych dziewczyn do któryvh ja nie należę. Najgorsze jest to że nie wiem do jakiej grupy naleze w Twoich oczach. Co jeśmi jestem w nich nikim? Jeśli bym dlatego umarła to byłoby szlachetne? A może jednak myślisz o mnie jak ja o Tobie i nie mam powodu by chcieć umrzeć? Nie, chyba nie. Nie da się mnie kochać. Przepraszam.