Ha ha, nikt nie znalazł przepowiedni - moim zdaniem dlatego, że tylko w jednej książce można się na nią natknąć, autorstwa Leszka Mazana, który ją stworzył :) no ale może wcale tak nie jest, może ona naprawdę istnieje, a mówi tak:
Dopóki wiekowe urządzenie Marconiego znajdować się będzie na wieży, nikt nie odważy się wyrugować krakowskiego hejnału z radiowego programu.
O.
Za to małego rudego bladego ho ho kupa ludzi zna: Nata, Hucianka, Liliana... o, to nawet nie taka kupa, trzy sztuki :)
My to się niedługo chyba zabierzemy za Wesele, bo czas, czas... Ale ponieważ dziś niedziela, proponuję wstępnie bardzo łatwe zagadeczki:
KIEDY SIĘ ODBYŁO TO SŁYNNE WESELE?
GDZIE MIAŁ MIEJSCE ŚLUB?
KTO SIĘ Z KIM ŻENIŁ?
KIEDY I GDZIE ODBYŁA SIĘ PREMIERA SZTUKI?
Normalnie jedno kliknięcie :)
A teraz reszta historii spektaklu Ja jestem Żyd z Wesela.
Tadeusz Malak pokazał tekst swojego scenariusza Jerzemu Nowakowi.
- Z miejsca go zaakceptowałem - mówi dziś aktor. - Przede wszystkim dlatego, że był bardzo dobry i na dodatek dawał mi szansę zagrania roli charakterystycznej, w czym zawsze się specjalizowałem. Teraz to już jest niemodne, ale ja wciąż uważam, że prawdziwe rzemiosło aktorskie polega na deformacji, przetwarzaniu siebie. No i była jeszcze jedna przyczyna. Otóż mogłem grać Żyda, czyli wykorzystać moją znajomość gwary żydowskiej, co od wielu lat jest moją pasją. Świadomie nie mówię tu oczywiście o żydłaczeniu, bo to według mnie jest pejoratywne określenie. Tylko o przepięknej gwarze żydowskiej, która niebawem zniknie, ponieważ nie ma już żydowskiego proletariatu, który się nią posługiwał. Ja jestem jednym z ostatnich. Nauczyłem się jej w dzieciństwie, kiedy chodziłem do szkoły powszechnej na kresach wschodnich. Myśmy tam z kolegami rozmawiali ze sobą trzema językami, choć na korytarzu szkolnym, pamiętam to jakby było wczoraj, wisiała kartka z napisem "Zabrania się mówić po rusku i po żydowsku".
Był już znakomity scenariusz, był reżyser i było dwóch aktorów. Nie było tylko miejsca, gdzie można by wystawić "Żyda z Wesela". Wtedy zaprzyjaźniony z aktorami Jerzy Brataniec, właściciel Starej Galerii mieszczącej się przy ul. Starowiślnej, zaproponował, żeby wystawić spektakl u niego.
- Pamiętam, że premiera była w dniu mojego jubileuszu 45-lecia pracy artystycznej - przypomina sobie Nowak. - Graliśmy tam ponad 50 spektakli. Atmosfera była niesamowita. Kiedy kończyły się przedstawienia, dochodziło do dyskusji z publicznością, wspólnych śpiewów, a Jurek Brataniec częstował wszystkich winem. Po kilkudziesięciu takich spektaklach mówimy do niego, że jest fajnie, ale jak do tej pory gramy to na goło, bez żadnego grosza. Na co Jurek odparł: "Ja też nie mam ani grosza, bo wszystko, co zarobiliśmy, wydałem na wino dla widzów" - śmieje się Malak.
Jednak szybko po mieście rozniosła się wieść, że w Starej Galerii grane jest świetne przedstawienie. Przychodziło coraz więcej ludzi, spektakl zaczął być zapraszany na różne festiwale, gościnne występy. Wtedy dyrekcja Starego Teatru zaproponowała przeniesienie go na swoją scenę. Najpierw trafił do piwnicy przy ul. Sławkowskiej, a teraz grany jest na Scenie Nowej, przy ul. Jagiellońskiej.
Prawdopodobnie odbyło się już ponad 500 przedstawień. I co ciekawe, wciąż pokazywane jest ono w takim samym kształcie, jak podczas premiery.
Jedyną taką zmianą było wprowadzenie krótkiego dialogu, podczas którego mecenas Filip Waschutz uspokaja zdenerwowanego Hirsza, proponując mu krakowską krachelkę, czyli gazowaną wodę w butelce z krachlą. Hirsz mówi na to: "A nie ma pan czego lepszego?". Wtedy adwokat szuka po szufladach, aż w końcu udaje mu się znaleźć w kieszeni małą butelkę z alkoholem.
- To co robi z nią Jerzy Nowak, za każdym razem mnie zadziwia. To jest majstersztyk. Niesamowita jest dyscyplina, z jaką on podchodzi do roli. Jest to tak starannie grane, że mimo tylu przedstawień nie jestem w stanie przypomnieć sobie najdrobniejszego żartu, jaki mógłby mieć miejsce. Raz się tylko zdenerwowałem, gdy kolega zapomniał zabrać na gościnne występy stalówkę, którą pisze adwokat. A była ona normalnie nie do dostania - wspomina Tadeusz Malak.
Źródło: Magda Huzarska-Szumiec - Gazeta Krakowska
Ach, jeszcze pytanie podchwytliwe: W KTÓRYM MIEJSCU ZNAJDUJE SIĘ KARCZMA SINGERA?
A teraz - żeby było śmiesznie - idę do pracy :(