Wczoraj niebo po południu zakryte było dużą ilością bitej śmietany i aż kusiło, żeby zejść z wytyczonej drogi do odczulania i oddać się namiętnie utrwalaniu... na matrycy znaczy. No ale nie byłam sama, towarzyszyła mi Córunia, która nie dopuszczała myśli o jakichkolwiek odchyleniach od programu.
Córunia bardzo się spieszyła przed blok.
Córunia bowiem to - niestety - dziecko ulicy. A dokładniej dziecko osiedla. Diabeł tkwi w szczególe. Dziecko ulicy jest przynajmniej samodzielne, bo musiało się nauczyć walczyć o swoje. Dziecko osiedla natomiast... ech, szkoda gadać... wystarczy, że zdradzę, iż moja córka wysłana do sklepu po COKOLWIEK - a zapewniam, że po skomplikowane zakupy typu kilo schabu bez kości jej nie posyłam - otóż wysłana do sklepu po bułki, wodę, ziemniaki - wraca po 20 minutach NAJSZYBCIEJ. Bo co? Bo ona idzie najpierw po koleżankę. To koleżanka ma dokonać zakupu, mniejsza o to, że w samoobsługowym.
Tak więc z racji pośpiechu Córuni nie dane mi było ponapawać się widokami i tylko, niejako w biegu, uwieczniłam pewien budynek.
A więc: [b]KONIA Z RZĘDEM TEMU, KTO POWIE, CO NA ZDJĘCIU[/b] :)
Dziś kontynuuję wątek anegdotyczny z [b]Opowieści z krainy Centusiów[/b] Mieczysława Czumy i Leszka Mazana, aczkolwiek będzie li i jedynie ARYSTOKRATYCZNIE.
[b]Zdradliwy palec[/b]
Potrójny książę (z racji pochodzenia, siewierski i metropolita krakowski) - Adam Stefan Sapieha - skaleczył się w palec. Operacja opatrzenia palca wymagała asysty. Niestety desygnowanemu do tej funkcji księdzu Siedleckiemu na widok krwi zrobiło się słabo.
- [i]Jest ksiądz zwykłą babą![/i] - fuknął potrząsając kontuzjowanym palcem książę kardynał.
- [i]Ależ Wasza Eminencjo[/i] - tłumaczył się podwójnie blady ksiądz - [i]ja zemdlałem widząc, iż krew Waszej Eminencji nie jest błękitna![/i]
Książę kardynał zapamiętał tę scenę i odtąd już zawsze kaleczył się w palec jedynie w obecności najbardziej zaufanych osób.
[b]Utytułowany książę[/b]
Stanisław Lubomirski, potomek wywodzącego się z Małopolski jednego z najzamożniejszych rodów magnackich dawnej Rzeczypospolitej, po tułaczce w latach II wojny światowej osiadł wraz z rodzicami w Krakowie i po złożeniu matury usiłował dostać się na studia. Rok po roku z zadowalającym wynikiem składał egzaminy na historię sztuki, psychologię, języki obce, rozmaite kierunki humanistyczne. Na próżno. Drzwi wyższych uczelni były przed nim szczelnie zamknięte. Zdesperowany tą sytuacją, napisał skargę do Bolesława Bieruta, w której poddał w wątpliwość wpisane do konstytucji zapewnienia o niespotykanej dotychczas w dziejach, a zaprowadzonej właśnie ludowej sprawiedliwości.
Wkrótce z Warszawy nadeszła odpowiedź: zezwala się na studia, ale w związku z zachodzącymi w kraju przemianami - jedynie na kierunku hutniczym.
Jak tylko szczęśliwy adresat ukończył studia na AGH i rozpoczął pracę zawodową, wysłał do wysokiego protektora swoją pierwszą wizytówkę: [i]Mgr inż. Stanisław książę Lubomirski, ślusarz sieci ciepłowniczej Huty im. Lenina[/i].
Zachwycony tą treścią, Bierut polecił natychmiast rozpropagować hasło: [i]Cały naród buduje Nową Hutę![/i]
Po książętach czas na króla!
[b]Wszystkiego nie zjedli[/b]
Król Stanisław August Poniatowski wyjeżdżając w czerwcu 1787 roku z Warszawy na wydawany przez siebie bal do Krakowa, polecił swemu nadwornemu cukiernikowi, Janowi Rychterowi, zabrać kilka gotowych tabliczek czekolady, którą bardzo lubił, a która w Krakowie, dla jej ceny, była nieosiągalna. Pytany przez cukiernika, co w takim razie poda się po powrocie na kolejnych obiadach czwartkowych, monarcha odpowiedział, iż przecie w Krakowie wszystkiego mu nie zjedzą.
Mieszkając już po abdykacji w Petersburgu, król z radością przyjął do wiadomości, iż jego oczekiwania były słuszne, albowiem jedna z tabliczek, którą uznał za zaginioną, została tylko przez któregoś z dostojników miejskich z najwyższą czcią nadgryziona.
Czekoladę - zgodnie z sugestią zawartą w liście z Petersburga - przekazano tedy do spiżarni uniwersyteckiej, a potem...
No właśnie.
[b]GDZIE PRZEKAZANO SŁYNNĄ TABLICZKĘ CZEKOLADY POTEM?[/b]
Dla ułatwienia dodam, że w tym samym miejscu znajduje się - wedle legendy - słynny zegar kurantowy z Soplicowa.
PS. Rację mają [b][i]Cornflowers i Ikroopka[/i][/b] - Bińczyckiego głowa znajduje się na fasadzie Starego Teatru od strony ul. Jagiellońskiej. A zbliża się - wielkimi krokami - 47. Krakowski Festiwal Filmowy, no!
Proszę tu o odpowiedź na pytanie [b]JAK NAZYWA SIĘ PRZYZNAWANA TAM NAGRODA?[/b]