Wyjątek dziś czynię od tytułu Przewodnik po Krakowie] i opowiadam o Hebdowie. Ale to w końcu Małopolska, no i wiąże się jak najbardziej z krakowskimi dziejami. Tak że ostatecznie, gdyby ktoś przybył do Krakowa na dłuższy czas, to śmiało może zrobić 30-kilometrową wycieczkę i obejrzeć kościół Norbertanów w Hebdowie, obok Nowego Brzeska.
Jak wynika już z pierwszego zdania, widać, że wyprawa do BEJSC powiodła się, jak... no dobra, nie będę się wyrażać.
Nie było specjalnym problemem znalezienie Dworca Autobusowego w Czyżynach, choć - jako dworzec - funkcjonuje to ciekawie. Owszem, jest budynek, w budynku dwie kanciapy: jedna kiosku Ruchu, druga firm przewozowych - obie oczywiście zamknięte na głucho. Z drugiej strony poczekalni toaleta (ha! nawet czysta!) i kanciapa pracownika, w sensie jakiegoś dyżurnego ruchu, czy co tam. Wsio. Pustka. Jakby w Pipidówce jakiejś w niedzielę.
Nawiasem mówiąc kiosk to dla mnie już do końca życia będzie RUCHU, choć niekoniecznie ta firma obecnie go prowadzi, są jakieś SALONIKI PRASY i różne takie, ale od RUCHU nie ma odwrotu :)
W materiałach Małopolskich Dni Dziedzictwa Kulturowego napisano, że autobus do Bejsc odjeżdża o 10:25. Oczywiście byłam grubo wcześniej i oto nadjechał autobus z 9:55, jednakże - podobnie jak nastepny - do Koszyc! To od razu wyjaśniam: od Koszyc do Bejsc jest jeszcze ładny kawałek drogi.
Pan kierowca rzucił taką informację:
- Paaaani! W tygodniu to tam jeżdżą busy, bo ludzie do pracy, ale w weekend to ja nie wiem... my nie robimy...
No i weź tu człowieku jedź do Koszyc, ryzykując, że ciągu dalszego nie będzie! A tu upał jak cholera, nieprawdaż. Na piechotę nie pójdziesz.
Szybka piłka i wobec tego zmieniam destynację na Hebdów. Który jest po drodze i też w ramach Dni udostępniony. I też nie byłam.
Ale.
W Hebdowie są trzy przystanki i pan kierowca, nie wie z którego najbliżej do klasztoru. W dyskusji uczestniczy pół autobusu, w końcu każą mi wysiąść na pierwszym za Brzeskiem, gdzie jakaś kobieta wskazuje mi ŚCIEŻKĘ PRZEZ POLE:
- Tędy pani pójdzie aż do tych krzaków, a potem to już prosta droga do klasztoru.
Bowiem Hebdów wieś, a Hebdów klasztor to dwie różne sprawy...
Słońce wali, idę sobie polem, lasem.. niosę nad głową płachtę Dni Dziedzictwa w charakterze parasolki, zmieniając co chwilę mdlejącą rękę, ale dzielnie dochodzę, nie zważając na pełne politowania spojrzenia mieszkańców wioski przyklasztornej. Wreszcie widać wieże kościoła.
Powiem Wam, że ja na widok wyłaniających się zza drzew wież kościelnych wpadam w ekstazę :)
Noooo, pod klasztorem okazuje się, że ludzi pełno, a jeszcze pełniej samochodów - wiecie co? chyba to już obciach w moim wieku taka turystyka per pedes, WSZYSCY już samochody mają - no nie, pani z ramienia organizatorów przyjechała też busem. Co ciekawe, samochody takie w stylu: lata dwudzieste, lata trzydzieste :) okazuje się, że to Automobilklub Kielecki jakiś miał zlot.
Kościół przeuroczy, oprowadza po nim kompetentnie ksiądz - nie ma już Norbertanów, są Pijarzy.
Pięknie odnowiony, zielonozłote ołtarze, w ołtarzu głównym średniowieczna rzeźba Matki Boskiej Hebdowskiej, prawdziwy skarb.
W epoce baroku kościół został rozbudowany i stąd tzw. kaplica oratoryjna, zamknięta kopułą, którą widzicie na zdjęciu. Wśród malowideł we wnętrzu kopuły znajdują sie cztery przedstawienia kontynentów, i tak Afrykę reprezentuje Indianka siedząca na krokodylu :)
W podziemiach kościoła są resztki polichromii, między innymi Chrystus na krzyżu, gdzie twarz Jezusa zaopatrzono w plastyczny nos! Tego nie widać, gdy się przyglądamy malowidłu na wprost, wystarczy podejść bliżej i spojrzeć z boku - wystaje nosek różowy :)
W przedsionku kościoła ustawiono dzwon z tabliczką:
- Pomyśl życzenie.
- Uderz mnie sercem.
- A spełnię twe pragnienie.
Zadanie wykonano. Ksiądz powiedział, że ile życzeń tyle uderzeń, ale skupiłam się na jednym, ustępując miejsca kobiecie, która rzekła, zakasując rękawy:
- To ja się tu muszę zabrać za robotę.
A zdjęcie ciemne, bowiem w czasie gdy zwiedzałam kościół TADAM: burza! Musiałam trochę poczekać, aż deszcz przejdzie, zanim ruszyłam w pieszą drogę do Brzeska :)
Zagadka dziś taka:
CO SIĘ STAŁO Z NORBERTANAMI?
JAKI JEST ZWIĄZEK NORBERTAŃSKIEGO HEBDOWA Z KRAKOWEM?
A na koniec legenda.
Gdy Norbertanie musieli opuścić Hebdów, odpływając zakopali skarb. Na jego strzży została kamienna figura św. Norberta, która raz w roku o jednej godzinie wskazywała miejsce, gdzie jest on ukryty.
Oczywiście nie wiadomo kiedy!
Od tego czasu trochę się zmieniło, figurę przeniesiono bliżej klasztoru (istotnie stoi przed kościołem), ale skarbu nikt nie odnalazł.
A zatem DO DZIEŁA!
PS. Kamasikaja i Agusia030 wczoraj odpowiedziały, ale nikt nie wspomniał o tym, że Batory po łacinie rozmawiał, bo NIE ZNAŁ polskiego :)