Hm... przyspało się trochę... w dodatku zamiast wstać i do kompa się udać, jak każdy porządny NAŁÓG, to ja sobie film włączyłam. Bo wiecie, wreszcie przyszła do roboty pierwsza paczka z zamówionymi filmami. W piątecek taki prezent :) Siedemdziesiąt sztuk przyszło, to sobie wzięłam do domu cztery... i oglądam teraz... i tak myślę, że ponieważ wszystkich będzie 120 - to w okolicach maja się wyrobię - jeśli codziennie obejrzę jeden... chyba w ogóle zabraknie mi zahaczenia w rzeczywistości... obyśmy tylko takie problemy mieli :)
Ponieważ jest późno (a gangsterska story przerwana w 50-tej minucie) dziś wykpię się legendą.
[b]Legendą o skarbach w Krzysztoforach[/b].
O tym, że na rogu Rynku i ul. Szczepańskiej stoi okazała kamienica, zwana [b]Pod Krzysztofory[/b], to wiecie.
Możecie od razu wskazać
[b]SKĄD TAKA NAZWA?[/b]
Ale czy wiecie, że pod kamienicą rozciągają się obszerne piwnice? Niektórzy twierdzą, że wybiegają one pod Rynek i sięgają aż do kościoła Mariackiego. W piwnicach tych Włoch De Stessi w XVI wieku miał pracownię alchemiczną.
W tych właśnie lochach czekają do dziś na śmiałków niezliczone skarby.
Dawno, dawno temu pewna [b]kucharka[/b] wybrała się na Rynek, by kupić kilka kurcząt. Gdy niosła je obok Krzysztoforów, jedno kurczę wyrwało się i wpadło przez otwarte okienko do piwnicy. Kucharka bała się swojej pani, a że nie miała pieniędzy, by kuraka odkupić, odważyła się zejść do piwnicy, która od dawna cieszyła się złą sławą.
Zagubiła się jednak w labiryncie lochów i przestraszyła, że nawet drogi powrotnej nie odnajdzie, gdy wtem w jednym kącie ujrzała [b]diabła[/b] siedzącego na stosie złota i pilnującego podziemnych skarbów.
Czart przepytał ją surowo, kim jest i co tutaj robi, a gdy usłyszał historię o zbiegłym kuraku i złej pani, zlitował sie nad kucharką i pozwolił jej nabrać do fartucha tyle złota, ile zdoła unieść. Za te pieniadze kucharka miała odkupić kurczaka, a resztę zachować dla siebie. Postawił jednak warunek, że wychodząc z lochów nie może się odwrócić, bo inaczej cały skarb utraci.
Służąca szła więc przez kolejne piwnice, ale w drzwiach ostatniej obejrzała się, czy przypadkiem diabeł za nią nie idzie. Wówczas ciężkie wrota zatrzasnęły się z hukiem, obcinając nieszczęsnej piętę! Kucharka szybko uciekła na Rynek brocząc krwią, ale skarby zostały w fartuchu i przyniosły jej szczęście: wkrótce wyszła dobrze za mąż.
Dziękując Bogu za tak znaczną poprawę losu, ufundowała w kościele Mariackim [b]kaplicę św. Antoniego[/b]. Podobno w kaplicy tej miało się znajdować malowidło przedstawiające opisane zdarzenia.
[b]JAK INACZEJ ZWIE SIĘ TA KAPLICA?[/b]
W 1768 roku, podczas konfederacji barskiej, rosyjscy żołnierze ponoć szukali ukrytych w Krzysztoforach skarbów, ale znaleźli jedynie kilka antałków starego wina, którym tak się spili, że ośmiu na miejscu wyzionęło ducha...
Legendę tę zamieścil w swojej [b][i]Tece[/i] Ambroży Grabowski[/b] około 1836 roku, narzekając, że czasy się niestety zmieniły, bo dawniej nawet diabeł wsparł ubogiego, a dziś czarci [i]zaskąpieli[/i]. Obiecywał też, że gdy on sam odkryje, gdzie się te skarby podziały, poda tę wiadomość dla potomnych. Nigdy to jednak nie nastąpiło, co oznacza, że [b]skarby nadal czekają na odważnych w krzysztoforskich lochach[/b].
Na zdjęciu nie lochy, niestety, ale II piętro pałacu :) siedziba Dyrekcji :)
A kto wie
[b]CZY PO PRACOWNI ALCHEMICZNEJ POZOSTAŁ JAKIŚ ŚLAD?[/b]
Apdejt:
[b]A co znajdowało się po wojnie w tych piwnicach? Coś śmierdzącego[/b] :)