Więc ja to bym chciała teraz taką wiosnę, o. Co by to komu szkodziło, w sumie. Kwiatuszki by z ziemi się przebijały, ptaszki śpiewały, wiatr lekko w gałęziach drzew szumiał... I nie mówcie, że już za trzy miesiące! Za trzy miesiące to ja zdążę trzy razy umrzeć na brak światła i takie tam inne depresje. Chyba sobie zaraz włączę Microcosmos, kurka wodna. I muzykę relaksacyjną.
Ale póki co, zajrzałam do zdjęć z myślą CO BY TU - i padło na Łobzów. Tylko i wyłącznie ze względu na kwiatuszki :)
Ale zanim przejdę do Łobzowa, jeszcze coś. Niech mi ktoś powie, że to strata czasu czytanie kryminałów! No niech spróbuje! Jestem właśnie w trakcie czytania jednej z książek Donny Leon, to taka wiecie lektura obowiązkowa dla mnie, bo bohaterem jest komisarz policji w Wenecji, prawdaż. No i tenże Brunetti wczoraj idzie z wizytą do pewnej nadętej hrabiny, a po wyjściu od niej mówi, że prawdopodobnie to ona zapłaciła okup ZA ŚW. ŁUCJĘ!
No, teraz tak: Wy tego nie pamiętacie, ale całkiem niedawno zadawałam taką zagadkę GDZIE ZNAJDUJĄ SIĘ RELIKWIE ŚW. ŁUCJI i Malami pisała, że w kościele San Geremia w Wenecji, a ja uściśliłam, że tam były, owszem, ale do 1981 roku, kiedy to je ukradli nieznani sprawcy. I nawet wysuwałam różne supozycje co do motywów takiego działania. Bo w jednym weneckim przewodniku znalazłam informacje o tej kradzieży. W innych w ogóle nic na ten temat. Tak jakby one cały czas tam były. Więc już w końcu nie wiedziałam: są czy ich nie ma.
I CO WCZORAJ CZYTAM U DONNY LEON? NO CO?
Proszę bardzo:
- To ona zapłaciła okup za świętą Łucję?
Sierżant miał na myśli głośną aferę sprzed ponad dziesięciu laty [książka jest z lat 90-tych], kiedy to skradziono szczątki patronki. Złodzieje dostali żądany okup, lecz jego wysokości nigdy nie ujawniono. Wkrótce potem policja otrzymała wiadomość, gdzie ma szukać kości świętej męczennicy, i faktycznie znalazła jakieś na polu pod Wenecją. Relikwie wróciły uroczyście na miejsce, a sprawę zamknięto.
Taki numer. Dla okupu. No to mi jakoś do głowy nie przyszło :)
A teraz Łobzów i kochany staruszek Ambroży Grabowski.
Zbierzmy znaczniejsze wypadki, które się w miejscu tem zdarzyły.
Tu ukrywał się w roku 1386 Wilhelm książę austryacki syn Leopolda III, któremu Królowa Jadwiga w dzieciństwie jeszcze przez ojca zaręczona, wielce sprzyjała. Książę ten przybył do Krakowa przebrany za handlarza, bawił tu przez cały czas uroczystości wjazdu Króla Władysława Jagiełły, chrztu i zaślubin jego z Jadwigą, i wkrótce nastąpionej w katedrze koronacyi przez arcybiskupa Bodzantę. Nie ukryło się choć tajemne i małej tylko liczbie przychylnych zwierzone przebywanie jego w stolicy; gdy go przeto w pewnym razie szpiegowie szukali, on w łobzowskim zamku siedząc w kominie na utwierdzonej tam belce, ledwo schwytania uniknął.
Roku 1512 Barbara, córka Jana Zapoli wojewody siedmiogrodzkiego, pierwsza żona Zygmunta I odprawiła wjazd uroczysty do Krakowa z zamku łobzowskiego. Jechała w towarzystwie matki swej Jadwigi, brata Janusza oraz wuja Kazimierza, w poczcie 800 koni. Dnia 5 lutego nocleg był w Morawicy, a stąd przybyła do Łobzowa, gdzie, w namiocie przygotowanym, czekał na nie Zygmunt. Oblubienica wsiadłszy z Królem na sanie, jechała na zamek i dnia 9 lutego koronowaną była.
Roku 1588 sprowadzone ciało króla Stefana Batorego (zmarłego w Grodnie roku 1586) złożone było w Łobzowie, i przez dwa dni wystawione na teatrze wśród pałacu: skąd je parada pogrzebowa do kościoła katedralnego odprowadziła.
Gdy w 1633 roku złożono tu z kolei ciała Zygmunta III Wazy i jego żony Konstancji, zabrano je następnie na Kleparz, do pałacu pewnej włoskiej rodziny, która dostała szlachectwo od polskiego króla i w związku z tym spolszczone miano, ale w historii pozostała pod nazwiskiem włoskim.
CO TO BYŁA ZA RODZINA, KTÓRA MIAŁA PAŁAC ZA MURAMI MIASTA, PÓŹNIEJ BĘDĄCY WŁASNOŚCIĄ JEZUITÓW, JESZCZE PÓŹNIEJ NALEŻĄCY DO HRABIEGO-PROFESORA, A W NASZYCH CZASACH SŁUŻĄCY MEDIOM?
Oczywiście rodzina ta posiadała też kamienicę w Rynku...
PS. Prooban i Przewodnik znaleźli wczoraj czas :) Prooban dążył do doskonałości, i patrzcie państwo, osiągnął ją!