Kiedy kilka misięcy temu chciałem przedstawić Wam sytuację Tramwajów Śląskich, była ona beznadziejna. Jednak jesienią tego roku pojawił się płomyk nadziei na poprawę i wszystko zaczęło iść ku dobremu. Ale nie zapominajmy, że mieszkamy w Polsce. I wszystko co dobre, kończy się zanim zacznie.
Dziś w Aktualnościach TVP3 Katowice
Tramwaje w opałach
Miało być w nowym roku dobrze, jest po staremu. Tramwaje Śląskie nadal własnością państwa, a nie śląskich gmin. Okazuje się, że Ministerstwo Skarbu Państwa jeszcze nie wie kiedy i czy w ogóle pozbędzie się komunikacyjnej spółki. Tymczasem przed tramwajami powoli zamyka się strumień pieniędzy unijnych.
Sytuacja firmy zaczyna przypominać jazdę jednym z jej tramwajów na starych, zdezelowanych torach. Do końca 2006 Tramwaje Śląskie miały przejść na własność dwunastu śląskich miast. Przejęciem zainteresowany jest między innymi prezydent Chorzowa. Marek Kopel traci jednak nadzieję, że sprawę uda się szybko załatwić. "Widocznie rząd ma wiele różnej innej roboty."
Odwlekanie zmian własnościowych w Tramwajach Śląskich może mieć poważne konsekwencje dla finansowania spółki. Niektóre źródła pozostaną zamknięte, póki firma pozostanie własnością państwa. "Istnieje duża niepewność co do wpisania się w środki z UE" - ostrzega Bolesław Knapik, członek zarządu Tramwajów Śląskich. Wykiwany może się czuć także samorząd wojewódzki, który nie jest stroną w sprawie, ale tramwajom chce mocno pomagać. "Istnieje możliwość, żeby tramwaje śląskie w ramach programu operacyjnego uczestniczyły w podziale, są takie zapisy" mówi Jacek Stumpf, dyrektor wydziału komunikacji Śląskiego Urzędu Marszałkowskiego.
Wydawało się, że spór toczy się o piętnaście procent udziałów, miały być oddane pracownikom od razu, a nie jak chciały gminy po kilku latach. Janusz Sikora, związkowiec z 25-letnim stażem w Tramwajach mówi, że pracownicy przede wszystkim chcą pracować w lepszej firmie:" Jeśli poczekamy na te akcje pół roku, to się nic nie stanie, i tak będziemy zadowoleni".
A dla firmy najważniejsze jest zarządzanie - i według profesora Marka Sitarza nie centralne : "Przykładem jest PKP, i centralne zarządzanie nie wychodzi tej formie najlepiej".
A brak dobrego gospodarza widać gołym okiem. 360 tramwajów - to nie najlepsza wizytówka śląskiego przewoźnika. Na szczęście nie zniechęca to KZK GOP do przejęcia firmy. "Tak czy siak musimy tramwaje wziąć, ale diabeł tkwi w szczegółach" - mówi Roman Urbańczyk ,prezes KZK GOP. Szczegółach które rozumieją już chyba tylko urzędnicy z Warszawy.
Zdjęcie niewyraźne, tak jak niewyraźna jest sytuacja spółki Tramwaje Śląskie.