Nadeszła sobota, nie mogłam oderwać myśli od Alex'a i jego pocałunku.. Spakowałam kilka rzeczy do torby, wzięłam kluczyki od samochodu taty, wyjechałam. Dwie godziny póżniej dotarłam pod dom Briana.
Nie był jakoś specjalnie ucieszony, nie był w ogóle ucieszony. Przywitałam go, przytuliłam. A on nic, zapytał tylko jak podróż i czy były problemy.
Przyglądał mi się dokładnie przez kilka minut, widziałam w jego oczach, że coś jest nie tak. To nie był mój Brian.
- Brian, możesz mi powiedzieć co się dzieje ?
- Nic, naprawdę nic. - pocałowal mnie delikatnie w czoło i podszedł do blatu kuchennego robić goracą czekoladę.
Podeszłam do niego od tyłu, wtuliłam się i ponownie zapytałam lekko ciągnąc za koszulkę.
Rozległ się hałas, kilkakrotnie ktoś próbował się dobić do drzwi, dzwoniąc nie dawał spokoju. Brian zerwał się, otwierając drzwi. Do domu wpadła rozwścieczona dziewczyna.
- Co Ty sobie myślisz co ? Zabawiłeś się, a teraz unikasz mnie ? - wykrzyczała.
Stałam wmurowana. Brian próbował ją uspokoić, rzuciła się w moją stronę.
- Ooo i mamy słynną Liwię, która porzuciła swojego mężnego rycerza na białym rumaku wyjeżdzając do innego miasta, to smutne.
- Co Ty pierdolisz ? - zapytałam.
- Liw, to nie tak - Brian próbował załagodzić sytuacje.
- "Liw to nie tak, Liw to nie tak'' ciągle słyszę, że to nie tak, a jak ? Chodziło Ci tylko o jedno ? Zrobiłeś tak bo nie dałam Ci tego co ona Ci dała. Myślałam, że Cię znam. Nie jesteśmy ze sobą od wczoraj tylko od 5 lat ! Wprawdzie od dziecka..
- Liw.. - próbował mi przerwać.
- Nie Liw.. Zresztą ułatwiłeś mi sytuację tym co zrobiłeś. Nie czuje tego co czułam i wiem, że Ty też nie.. Darzymy się sympatią, bo od zawsze wszędzie razem. Od piaskownicy, po imprezy. Zdałam Sobie sprawę, że nie kocham Cię jak partnera, jak chłopaka, tylko jak brata, przyjaciela.. zawsze tak było, ale my ślepo wierzyliśmy, że jest inaczej.
- Zależy mi na Tobie.. nie chce Cię stracić całej.. masz racje, nie jest tak jak było, ale potrzebuję Cię, rozumiesz ?
- Brian ja Ciebie też, ale.. spójrz do czego to wszystko doprowadziło.. - przerwała mi wpół słowa tamta dziewczyna.
- Nie, nie wierzę.. fajnie, słodko jest, ale chce wyjaśnień.. - powiedziała.
- Wypier.. Wyjdź stąd. - odpowiedział Brian. - opuściła posłusznie jego mieszkanie.
- Jadę do domu, na dzisiaj mam dosyć, cześć. - wyszłam lekko trzaskając drzwiami.
Wsiadłam do auta, dojechałam do domu i opadłam na łóżko. Chłopak o którym myślałam, że jest tym jedynym dzisiaj uświadomił mi, że się myliłam. Oboję się myliliśmy. Nigdy nie doświadczyliśmy czegoś innego, kogoś innego. Nierozłączni.. jak widać do czasu. Co odległośc potrafi zrobić z ludźmi. Niszczyliśmy się wzajemnie. Teraz wiem co czuję. I nie żałuję, że tak się stało. Kiedyś pewnie sobie podziękujęmy i będziemy śmiać się wspólnie z tego wszystkiego, teraz wolę lepiej nie myśleć..
Kilka łeż poleciało mi po policzku, choć to nie koniec świata. Brian dzwonił jeszcze kilka razy, ale nie miałam ochoty z nim w tamtym momencie rozmawiać, za dużo jak na jeden dzień.
CDN.