Stacja druga.
"Wyłącz kompa, przykryj nóżki i złóż główkę do poduszki!!!"
Tak. Jasne. Dzisiaj koleżanki w pracy uświadomiły mnie, że dobrze, że Cię mam, bo bym się dziwnie wśród nich czuła, gdybym była sama.
Zaraz, zaraz... A no tak, chwilowo jestem sama. I to dosłownie. Dobitnie. Do... qierwy nędzy.
Tak - nie daję już rady.
Fizycznie to w sumie od zeszłego tygodnia, a psychicznie raz na jakiś czas.
Tak jak dzisiaj na przykład. "Robisz jakieś prezenty na Mikołajki?" "Tak! Oczywiście!! No... pewnie..."
Tak właśnie się zorientowałam, że w sumie robię prezenty, ale właściwie ich nie dam.
Bo w Mikołajki też będę sama. Tak dla odmiany.
W pracy nie siedzę na długo, ale jak wracam, to jestem przemęczonym warzywem i średnio się mogę skupić na pisaniu pracy (jak właśnie widać). Dlatego żeby czasem nie odpocząć i za dużo nie myśleć zapisałam się na sobotnią zmianę jeszcze. Nie dramatyzuję jednak, popracuję sobie teraz codziennie do przyszłego wtorku i ... no nie że wypocznę, ale na pewno oderwę. W piątek z A. się widzimy (a w sobotę zmiana na 6:00 >.<)
Heh, czy my się w ogóle zobaczymy jeszcze w tym roku?