Jak w ciągu pięciu minut pozbyć się tysiąca zdjęć?
Wyciągnąć kartę pamięci przed zrobieniem formata telefonu, żeby okazało się, że jets uszkodzona i już.
Byłam na weselu. Zawiodłam się. Jedyne co mi się podobało, to okoliczność przyrody, ładne widoki na jachty i zalew.
Pamiątkoą po tym były zdjęcia. Zdjęcia, których nie zdążyłam wrzucić na dysk.
Także tego. Warszawa - totalny niewypał.
Ale nie dlatego tu jestem.
Mam zrąbany charakter, muszę się z tym w końcu pogodzić.
Wmawiam sobie, że mnie ludzie lubią, kiedy tak naprawdę doskonale zdaję sobie sprawę, że nawet za mną nie przepadają. A potem pojawia się ktoś, kto jest lubiany i nagle robi mi się przykro, bo żałuję, ze to nie mgoę być ja. Muszę się trochę wyciszyć, może to zmieni coś? (nie zmieni, ale się pooszukuję)
Przykro też się robi, kiedy do niedawna było się kimś ważnym, a teraz nagle schodzi się na drugi plan.
Już widzę, jak czuła się A. teraz mam to samo.
Meh. Wyjść z tego bagna i zacząć robić coś, w czym naprawdę mogę się sprawdzić. I co będzie nieco bardziej ambitniejsze.
Podróży ciąg dalszy, czekam na pociąg do Złotowa, żeby potem ruszyć na Szczecinek i już jutro po południu być z poerotem w Poznaniu. A w niedzielę do Bornego jak dobrze pójdzie.
Trochę narobię kilometrów w tym miesiącu.
Magisterka leży i tylko słysze jak kwiczy.
Od przyszłego tygodnia muszę się zabrać ostro do roboty.