Gdybym mogła odlecieć wolna, jak te ptaki... Pomink ten upamiętnia znacznie większą tragedię, niż moja. Kolejny dowód na to, że tak naprawdę nic nie znaczę.
Od czego zacząć? Od niczego. Przecież im mniej osób wie, tym lepiej. Prawda?
Jak to jest, że jeżeli coś przybiera bardziej destruktywne konsekwencje, to od razu zwraca się na to uwagę? Jak wielu ludzi znamy, a raczej wydaje nam się, że ich znamy, a nie mamy pojęcia o tym jak wielkie problemy mają? Jak często potwierdza się powiedzenie, że ci najbardziej usmiechający sie i towarzyscy mają najwięcej do ukrycia? Słabą psychike się dziedziczy czy jest ona kształtowana przez wychowanie? Ten najbardziej zadziorny i siejący postrach jest jednocześnie tym, który kiedyś był szykanowany? A co z sytuacją, gdy ktoś szedł przez życie "idyllycznie"? Gdzie jedynym problemem była trójka z jakiegoś sprawdzianu? Jeszcze jakies trzy lata temu patrzyłam na podobną sytruację i nie bardzo mogłam uwierzyć, że coś takiego może mieć miejsce. Niewiara? To daj, dojedziemy cię czyms z tej bajki, to się przekonasz, że to całkiem normalne i dzieki nam zobaczysz jak to jest. Aż można byłoby popaść w samozachwyt i do jakiegoś kółka teatralnego się zapisać. Aktorstwo w życiu codziennym opanowane do perfekcji. Zachciało się udawać, że wszystko gra, ukrywać, by nie sprawiać przykrości najbliższym. Uśmiechało, ładnie uczyło, przynosiło ładne oceny, bo przecież tak trzeba, poszło na studia, bo chcieli... Ale czego ja chciałam? Właśnie w tym problem. Nie wiem, ale niekoniecznie musiało to być dalsze zdobywanie wykształcenia. Ogólnie żeby nie było jestem wdzięczna, bo bardzo dużo dzięki temu zyskałam, ale znowu stoję w miejscu, w którym nie wiem nic i nie mam nic, a na dodatek jeszcze dodatkowo nie mam ochoty szukać dalszej drogi. Jeszcze bardziej niż zwykle. Szczerze mówiąc upierdalam własnie w bardzo piękny sposób studia i nawet nie jest mi przykro z tego powodu, nawet nie czuje się źle. Nie przeszkadza mi to. Bo po co? Przecież pewne problemy są zarezerwownae dla niektórych. I ja nie zostałam uwzględniona w tym podziale. "Jesteś jak..." no nie bardzo. Własnie nie bardzo. I mam wrażenie, że nawet nie wiesz jaka ona jest. Bo nie rozmawiacie, nigdy nie rozmawiałyście, nigdy nie dała się poznać, a podejrzewam, że jej też z tym wszystkim co na głowe jej spadło nie było za łatwo. Ze mną nie rozmawiasz, bo ja tego nie chcę. Szkoda tylko, że jedyna osoba, która wiedziała o dużej część moich "problemów" przebiła swoja głupotą wszystko i jakby zapomniała, że nie jestem taka silna jak to wszystkim pokazuję w rodzinie. Kuszę los, oczekujuę od niego tylko jednego. Nie próbuje tylko dlatego, że boję się niepoowodzenia. No i tego, że mogę zawieść. I ostatnio coraz częściej. Zdecydowanie za często. Nie wiem co z tym wszystkim zrobić. Miało być więcej, ale nie mam mozliwości... Nie mam ochoty tu być. Nie mam ochoty tu wracać. A idą wakacje...
Gówno. Czuje się jak jedno, wielkie gówno.
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24