Jestem Titanicem, porażka...jestem nikim
Czemu ja to jadłam, nie powinnam! Jedzenie jest złe, niszczy mnie, a ja faszeruje się nim. Czuję się jak śmietnik, wszystko do sibie wrzucam...Jedyne co mi przychodzi na myśl to to jak jutro uniknąć żarcia jak wymigać się od śniadania, objadu i kolacji?ból bezucha nie zadziała...jem też z wszystkimi i nwm jak uciec od tego.Nie chce! Dziś straciłam, kontrole...kontrole, którą trzymałam 3 dni..i ch*j bo zepsułam...jestem do niczego...patrze w lustwo i co widze?świnie z obwisłym i wielkim brzuchem,udami jak baleron i z wielkimi niedoskonałościami...chce ryczeć, nie potrafie się opanować!
Chce zniknąć od wszystkich na jakiś czas...odpocząć i być ze sobą.
W poniedziałek ide do kumpeli na 3 dni tam mało co zjem...będe głodować i ryczeć w środku z głodu, taka krowa zasługuje na ból i cierpienie...