niedzielny poranek, dajcie mi papierosa, dajcie mi odetchnąć. biegnę biegnę a to się oddala to boli boli tak strasznie boli zapala się i gaśnie połykam łzy łkam i łkam płaczę w rękawy i podduszam się poduszką byle ciszej byle mniej chce oddychać dymem chcę jeść proch piach bród gniję to boli przysięgam, zlitujcie się niebiosa, nie robię teraz nic złego żyję staram się nie wytrzymam tego dłużej przejmuję chłonę i wchłaniam cały syf tego światachce juz nie nie chce
zapierdole sie
pomocy
pomocy
widze różowe niebo jest coraz bliżej dwa metry pod ziemnią tuz pod moim materacem