Dziś pierwszy dzień nowego roku z danie banalne, oczywiste. W rok poprzedni wszedłem pełen zapału i optymizmu z planami, marzeniami, postanowieniem poprawy. Jednak pod koniec zorientowałem się, że niestety na maszynie do spełniania marzeń widnieje duża tabliczka z napisem NIECZYNNE. Można w nią kopać, naprawiać, ale to nic nie zmieni. Jest po prostu kurwa nieczynna. Wchodząc w ten roku staram się zapomnieć o planach i marzeniach, pozostaje więc tylko postanowienie poprawy. Taaaak z każdym rokiem obiecuje sobie być lepszym, tymczasem w rzeczywistości staję się coraz gorszy. Na przykład dziś dziękowałem losowi, że przepaliła się żarówka w łazience i nie musiałem patrzeć na swoje lustrzane odbicie. Mieliście może kiedyś uczucie, że w waszym ciele nie mieszka jedna dusza, tylko cała rodzinka jestestw? Ja czuję się tak przez cały czas, czuję się jak jakiś pierdolony kameleon, który przystosowuje się do otoczenia. I kiedy ktoś z niego szydzi, ten jeszcze się do niego uśmiecha. Muszę jej powiedzieć, jak tylko będę miał okazję. Inaczej zgnije sam w sobie. Tylko to przeczucie, że jak powiem&to ona nie zrozumie, odrzuci. Właściwie jestem pewien, że tak będzie. Często błędnie oceniam rzeczywistość, ale to z reguły w wypadku tych pozytywnych rzeczy. No a jakbym tak raz pomylił się co do niej.
Jeżeli maszyna do spełniania marzeń jest nieczynna, proszę siłę wyższą o wersję demo, tego jednego marzenia, najważniejszego.