https://www.youtube.com/watch?v=gosY-UrpHcA
Wracam do pokoju, zasłaniam okna, gaszę wszelkie możliwe światła, zamykam drzwi na klucz i siadam w kącie cichutko łkając. Już nie wyjdę, nikomu nie otworzę drzwi. W pokoju panuje calkowita ciemność, nie widzę zupełnie nic. Moje ciało spowija mrok, otula mnie najgorszymi koszmarami, które żywią się moją bezsilnością i strachem. W pokoju rozbrzmiewa Nearer My God to Thee... Wiolączela, jej dźwięki idealnie oddają to co czuję. Powolutku i cichutko przestaje się bronić. W pokoju nie ma nic, jest tylko jedno drewniane stare krzesło i ja, ukryta w kącie najbardziej oddalonym od drzwi. Mówili, że umieranie jest proste ale to nie prawda. To śmierć jest prosta, przyjemna ale zanim nastapi, Twoje resztki egzystencji są torturowane przez doświadczenia, strach i ból, którym żywi się mrok i szepcze Ci do ucha te wszystkie okropieństwa. Podsyca w Tobie poczucie winy, daje Ci pełne prawo do wyrzutów sumienia. Szepcze mi do ucha, że Cię zniszczyłam, Ciebie i Twoje życie, które mogło być usłane płatkami róż, a przeze mnie idziesz po kolcach i łodygach... Wiem, że Cię ranię i przepraszam. . .
Nie potrafię mówić inaczej....