Mała Kaczuszka :)
Wstałam dzisiaj o 5:45; nie dla tego, że chciałam, ale że On chciał :) Dyskusja byłaby wtedy bezcelowa ;P Trochę się ogarnęłam i pojechałam na Mszę do Fary ;) Jak jechałam rowerem i chciałam zjechać z ulicy na chodnik to się tak ciekawie uderzyłam w kolano, że znów kuleję :P ale mi to w niczym nie przeszkadza, no może oprócz tego,że w przyszłym tygodniu muszę zaliczyć bieg na 600. Wspaniale prawda?? Też się cieszę ;) Jestem pozytywnie nastawiona do dzisiejszego dnia....zobaczymy co w nim Pan da przeżyć ;)
Bożego dnia!