Życiowe zakręty mają ten plus, że oprócz tego, iż ich pokonywanie wzbogaca nasze doświadczenie i hartuje, to na dodatek jest znakomitą okazją do zweryfikowania licznych znajomości. Bo ludzie różnie reagują - jedni stoją z boku i w milczeniu się przyglądają rozwojowi wypadków, drudzy odwracają się plecami i udają, że nie wiedzą o co kaman. Na szczęście są też tacy, który wyciągają pomocną dłoń lub chociaż w sensie duchowym wspierają z całych sił. Na moim obecnym życiowym wirażu koncentruję całą uwagę na osobach od których bije ciepło i pozytywna energia. Tych, którzy się ode mnie odwracają, albo co gorsza - podstawiają nogi - zauważam, mam na oku (co by zdążyć się obronić) i trzymam na dystans. Póki co mam na koncie jeden poważny zawód, jedno duże rozczarowanie. Nigdy jakoś specjalnie nie ufałam tej osobie, ale mimo wszystko ją lubiłam. Nie podejrzewałam jednak, że jest zdolna do robienia różnych świństw. Cóż... w sumie to mam dobrego nosa do ludzi - z jednej strony trochę się rozczarowałam, z drugiej - rozczarowanie wynika stąd, że znów moje podejrzenia okazały się uzasadnione, a wizja pięknego, kolorowego świata w którym ludzie są uczciwi i dla siebie dobrzy, jak zwykle nie znalazła odzwierciedlenia w rzeczywistości