nie jestem już tą samą małą dziewczynką, którą byłam jeszcze rok temu w Sylwestra... widzę zmiany, jakim poddała się moja osobowość, szereg zmian w obrębie istnienia, które zmusiły do wyznaczenia sobie nowych celów, perspektyw i odmiany spojrzenia na swoje życie... to właśnie wtedy w Sylwestra stało się coś niesamowitego, coś co zapamiętam na zawsze, co będzie bezpieczne tylko w mojej pamięci; byłam nieśmiałym i głęboko skrytym człowieczkiem, a stałam się pewną siebie kobietką... może to aura istoty, która wtedy mi się objawiła, może to ten rodzaj strachu, który mobilizuje do działania... jednego jestem pewna... że gdyby nie ta istotka o czekoladowych oczach, nie byłaby tym, kim teraz jestem... tu się rozpisałam, a inny aspekt miał stanowić meritum; od dłuższego czasu jestem zafascynowana szafiarkami, spróbuję nabrać troszeńkę bajkowego pyłu z zaczarowanej sakiewki nocnej wróżki, a może mi się tu poszczęści? życzę Wam miłej nocki
btw. aparatem bawiłam się wczoraj chcąc poprawić sobie nastrój, więc proszę o potraktowanie mnie z przymróżeniem oczka:) na zestaw składał się kapelusz - sh/ Anglia, bluzeczka bieliźniana - nie pamiętam, spodenki DIY ręcznie malowane z ćwiekami i flagą USA - prezent od R., a pierścionek - od babci:)