Wiecie co.. czasem przychodzi taki momnt w zyciu czlowieka gdy pragnie opowiedziec komus o calym swoim zyciu, powiedziec wszsytko czego sie dokonalo, co sie przezylo, jakie porazki sie mialo, czego brakowalo a czgo bylo az za duzo... czasami ma się ochotę zrobić bilans swojego zycia, swojgo postepowania... mysle ze szczegolnie taki czss jest pod konic roku... najgorsze jest jednak znalzinie osoby ktora mialaby tyle czasu checi i cierpliwosci aby wysluchac tej dlugiej historii zycia i ktora umialaby zachowac ta hostori jako jeden z najcnniejszych skarbow jakim jest obrarowanie zaufaniem przez druga osobe...
Mam ochote zrobic taki bilans...
Ciągle musze ukrywać w sobie, to co przeżywam, to co czuje, muszę to kryć, muszę to chować, by nie zabić roślinki, która moze budzic sie do zycia, nie chce niszczyc tego, co daje mi bezpieczenstwo radosc spokoj i zrozumienie...
Tak trudno czasem przezywac cos samemu...
Czasem przychodzi czas gdy mam ochote wejść pod łóżko, tak jak wtedy gdy bylam takim bobasem, który chowając się pod łóżkiem myślał że odizoluje sie od swiata, ze ucieknie... teraz tez mam ochote schowac sie po lozko... ale niestety wiem, ze nie uda mi sie uciec, skroplić się niestety tez się nie da... mogę jedynie trwać w modlitwie ażeby Bog dał mi jakieś wskazówki ażby dał drogowskaz...
Chyba nadszedł czss gdy będę musiała wygrzebać mój pamiętnik (tom 3) i konktynuuowac zaniedbana troche historie mojego zycia, wzbogacic ta ksiege o nowe watki
Martwię się... wydaje mi się że coś się dzieje, coś jest nie tak ;/
Obym się mylila. Po za tym niezręcznie...
i chyba się wygłupiłam...
Jak ja nie lubie takich sytuacji ajjj...
ps. ja tu sie o kogos martwie a mnie sama chyba dopada jakas melancholia, jakis spadek formy
A na zdjeciu kilku ludzi (reszta byla rozsiana po katach i na tapczanie) ktora odwiedzila mnie w przedwigilijny wieczor (szok ze moj pokoik moze pomiescic taka gromadke). Jestem szczesliwa gdy moge z nimi przbywac :)
Tak dobrze jest czuc sie komus potrzebnym...