Fokus - Wojciech Alszer
Prawdą stają się słowa, które są wydrukowane
Może nie wystarczę, ale będę tóż obok, prócz Ciebie nie ma mnie dla nikogo
Gdy kozaczysz, krzywo patrzysz, niewiele znaczysz i tak, no tak, to fakt, a jak tak, to fuck! Znam smak twojej rozpaczy: Jesteś zerem, też byłem, teraz mam cele
W ciszy, jestem blaskiem w ciemności słowami
Nie ufam nikomu, kocham tylko tych co na to zasłużyli
Tu po tej drugiej złej stronie tęczy
Przyjaźń pomijam, miłość to chłam, przeliczana na ilość ran, ran, które zadam i ran, które mam.
W końcu skumał i zaakceptował. Już nie musiał przed nią chować się za słowa
Razem z chłopakami, chodzimy po mieście kilkanaście centymetrów ponad chodnikami.
Głupie dupy będą dawały dupy palantom.
On ja swa dłonią objął i dawał jej ciepło lecz była pochodnia
Nie ufaj samcom.
Oddalam się od was, Mam teraz czas, spokojnie opadam do dna.
Gdy wszystko wychodzi bokiem Świat staje się tylko widokiem z okien
Na sercu bliznę mam i zajebiste rymy Na pełną pizdę jadę i pojadę was wy skurwysyny
Za błędy młodości trzeba odjebać pokutę
Mam plan jak rozpierdolić system i zamknij pysk te, bo robię to dla siebie.
ty polej, ja piję z gwinta Kiedy idziemy na całość w tym gronie zawsze jest wypas
Zedrzesz dupę o asfalt Znaczy mordę więc zamknij dziurę, bo mlaskasz.
Szkoda, że potrafisz tylko się zmieniać w chuja