Musiałam. Z pewnością to ostatnie zdjęcie.
Pod moim sklepieniem kłębią się chmury z Paryża.
6.09.Drapię się po powiece i zastanawiam się, dlaczego właśnie Ty śledzisz mnnie wzrokiem.
Na kostce czuję koci oddech (...)
Za chwilę zacznie padać. [B]
8.09.Drogi Paryżu, wybacz. Zamierzałam Cię zdradzić, ale praska fatamorgana powoli blednie.
Zostawiam dla Ciebie półotwartą dłoń. Na suszone żonkile pada nieprzyjemne światło.
11.09.Małymi krokami zbliza się się jesień, mój pokój ciemnieje. Zarówki kończą swój żywot.
26.09. Widziałam Ciebie, w tej wschodzniej części katedry św. Wita. Lidka wtedy wzięła mnie za ręke.
Maraton Cumulusów. Ja. Bóg żyjący Colą. Rojek.
Jest po 23. Księżyc oblewa mnie miękkim, neonowym światłem ...
3. Kiedy już mówię o złudzeniach (...) Miałby zielone oczy, takie jak mieszanka Niny i Absyntu albo okładka Sputnika. Rzucałby chłodne spojrzenia - rzadko, bo cały czas frapowało by go niebo. Dłonie pełne linii papilarnych, które śledziłabym przy kazdej okazji. Miałby zapach, który odkryłam 2 lata temu, do złudzenia przypominający ostre przyprawy. Włosy w kolorze praskich kasztanów. Miałby kieszeń pełną kawałków papieru z krótkimi wiadomościami do mnie i ode mnie. Miałby bibliotekę, a przynajmniej duży, mroczny, owalny pokój, który mogłabym zapełnić. Miałby głos niski, melodyjny przeznaczony do półszeptu, czoło gładkie, by przyklejać się do okien pociągów na trasie Skc - Kraków. Oddech tak wyraźny by odznaczał w powietrzu juz wczesną jesienią. Usta stworzone do całowania moich powiek. Kiedy by grał na gitarze przygryzałby lekko wargę. Musiałby mieć pojemną głowę, bym przestała być bezdomna.
Przeniosłam się gdzie indziej. Adresu nie podam.