Zwątpiłam w moje "powołanie" do tej szkoły...
Co jado cholery w niej robię?
Znowu nie posłuchałam siebie...
Coś we mnie samej mówiło by pójść do ogrodnika...
Ale nie...
Dziewczę się sparło i stwierdzilo, że idzie do Asnyka.
I co mi z tego przyjdzie?
Jak na razie żrę się z wychowawczynią...
Usłyszałam pare dosyć nie miłyh słów o sobie...
Na razie milcze
ale mój ocean cierpliwości też ma granice...
A kiedy się skończy ciekawe kto będzie bardziej skowyczył...
Poodsłaniam jej wtedy tą skurwysyńską część duszy...
Ale nie chcę tego...
Mnie to nie bawi...
Aczkolwiek dotarła bardziej do mnie tylko jedna rzecz...
" Ty nie masz poczucia obowiązku"
Pozostawie to bez komentarza...
Rozbrajający jest jej brak umiejętności poznania ludzi...
ta kobieta chyba nie potrafi pojąć, że w życiu człowiek ma inne priorytety
i postrzeganie świata...
Cholera...
Prawdą jest to co mi ktoś kiedyś powiedział
"Ty nie szukasz kłopotów, to one znajdują Ciebie"
kuźwa...
Jakbym nie miała czym innym się przejmować...
Paranoja...
Chcę zniknąć w górach...