co za dzień
smialo piszę ze dwudziestegoósmego listopada czarnego tyle samo co bialego i na odwrot
nie wiem co myslec, z jednej strony tyle przemilych slow na temat mojego felietonu, takie wyroznienie i radosc we mnie.
w dodatku choc jak sądze to pozorne, to wraz ze zmianą koloru włosów zmienił się kolor mojego życia
na żywszy
ludzie na uczelni serdeczniejsi przy automacie z batonami i czuje sie bardziej obecna
bo do niedawna mnie dla nich nie bylo, choc nie plakalam z tego powodu, to tak jak obecnie jest mi raźniej.
gdy obroce karte dzisiejszego dnia to jutro piatek i moja zmora kolowium z angielskiego i paraliżuje mnie nazwisko na eR Zet.
dowiedzialam sie tez ze facet ktory mowil do mnie -kocham cie siostro- jest skonczonym klamca, ze ludziom moze nieodpowiada jaka jestem, a szkoda
i rysa zrobila sie we mnie, w duszy mojej dosc spora
chociaz obiecalam sobie nie tracic rozumu na tych ktorzy podduszają pragnienia we śnie, to patrze wstecz i mysle, ze nie pojde juz nigdy tam gdzie czuje sie jak w domu, a ktos zrywa mi z niego dach i pakuje drzwi na plecy, bym zawsze tylko wychodzila
grafomania grafomania,
niepoukladane to wszystko zupełnie jak w mojej głowie. nie będę niczego rozstawiac po kątach,
bo kto chce poklepie mnie po ramieniu, a i bez tego zdobędę szczyt.
brakuje mi tego wieczoru tylko jednego, bo drapie się znów mocno po sercu.