Dokładnie tak. Morze wypchnęło mnie na brzeg. Organizm po kilku miesiącach nagle zorientował się, że nie umie oddychać po wodą, że tak się nie da. Teraz morze nie przyznaje się do mnie, co chwilę lekko muśnie mnie wodą, by następnie odsunąć się jeszcze dalej. Gra nie warta świeczki, naprawdę nie umiem oddychać pod wodą. Walczę z wiatrakami. Układana wieżyczka posypała się w drobny mak. Nie mogę układać jej na nowo, bo ktoś ukradł klocki.
Mój świat będący wielką paranoją pełną sprzeczności podsuwa mi kieliszek. Odsuwam. Nie daje szans na rozplątanie zagadki, nie daje żadnej nadziei. Pierdole, ja to wszystko naprawdę pierdole.