"No tak, oczywiście. To jak zwykle na mnie wszyscy muszą czekać. Jak zwykle spóźniona. Cudowne rozpoczęcie dnia. No bo po co...No bo po co przychodzić punktualnie. Adam znowu będzie krzyczeć..Ech. Pięknie."
Zdenerwowana wybiegła z domu. Na schodach staranowała jakiegoś staruszka. Lecz zanim ten zdążył coś powiedzieć jej już nie było. Nagle przypomniała sobie, że wszystkie rzeczy które miała zabrać na spotkanie...zostały na stole.
"No szlag by to trafił! Przecież teraz już sie nie wróce. Adam mnie zastrzeli.. Ciekawe jak ja mu się z tego wytłumacze...I do tego zaczeło padać. Czy to jakiś żart?!"
Gdy tak zrezygnowana wlokła się do celu, w jej głowie szalały myśli. Przypomniała sobie postać Samaela. Barwe jego głosu. Głębie jego spojrzenia. Piękno jego twarzy. Do tego przeuroczego obrazka nie pasowała jedynie aura zła unosząca się wokoło. Ale najbardziej prześladowały ją słowa które wypowiedział.
"Od teraz jesteś jedną z Nas."
No właśnie...Przecież teraz była jedną z nich. Była jednym z Wybranców Diabła. W swej dłoni dzierżyła najpotężniejszą karte. Władała samym Samaelem. Uśmiechneła się do swoich myśli.
Przypomniała sobie wszystkie rzeczy które powinna właśnie mieć przy sobie. Nim zdążyła otworzyć oczy, stały tuż obok niej. Zadowolona klasnęła w dłonie. "To co teraz? Hm, pomyślmy... Po co mam tam iść, skoro..."
U jej ramion pojawiła się para pięknych, wielkich, czarnych skrzydeł. Powoli wzniosła się w góre...
Zrozumiała, że teraz już nic jej nie powstrzyma.
Zakwalifikujesz to jakie w miare optymistyczne? ;p