Znowu śnił mi się On.
Dokładnie pamiętam Jego zawadiacki uśmiech i lazurowe oczy.
Płynę.
Zatapiam się w swoich nierealnych marzeniach i wypowiadam je szeptem by nie uciekły jak płochliwa sarna.
Kończę dzień i zaczynam go z Jego imieniem na ustach.
Dotyk.
W myślach odtwarzam subtelność Jego dłoni i dźwięk głosu.
Każdą komórką ciała pochłaniam Jego wyimaginowaną obecność.
Biegnę w krzyk.
Przeszywające uczucia wibracje, pękające szkło pod wpływem nieistniejącego pocałunku.
[i]Uciekam w swój wewnetrzny świat, gdzie tylko ja i On.[/i]